Caroline Duddridge z Cardiff ma pięcioro dzieci i sześcioro wnucząt. 63-latka każdego roku przygotowuje świąteczną kolację dla swojej rodziny. Najpierw jednak krewni, by zjeść, muszą zapłacić. - Loguję się na swoje konto bankowe i sprawdzam, kto zapłacił za świąteczny obiad w listopadzie - mówi Caroline w rozmowie z "The Sun". Termin płatności jest wyznaczony na 1 grudnia. - Wiem, że będą narzekać i dostanę wymówki w stylu: moja wypłata nie wpłynęła, konto bankowe mam zamrożone, mogę przelać za tydzień? Ale w końcu otrzymam od nich pieniądze - zapewnia i dodaje, że nie dopuszcza opóźnień w płatnościach. - Niektórzy narzekają na rachunki i inne koszty, ale po prostu mówię, że ich nie zaproszę - podkreśla. Cennik za święta Ustaliła cennik, również dla najmłodszych w rodzinie, za których płacą rodzice. Jej dorosłe dzieci w wieku 37, 34, 32, 29 i 24 lat płacą po 15 funtów. Wnuki: 12-latek i troje dziewięciolatków - 5 funtów, najmłodsze trzylatki - 2,5 funta. Partnerzy dzieci również muszą wnieść opłatę. Kobiety, które pracują w niepełnym wymiarze godzin, mogą liczyć na zniżkę. Caroline tłumaczy, że spędza dziesiątki godzin na szukaniu najniższych cen, okazji i planowaniu "wycieczek" do supermarketów. Uważa też, że opłaty uczą dzieci samodzielności, a starsze wnuki próbują odzyskać część pieniędzy przez pomaganie w kuchni. Babcia krytyki się nie boi Twierdzi też, iż ma świadomość, że będzie krytykowana za pobieranie opłat na świąteczny posiłek, ale uważa, że takie rozwiązanie "sprawiedliwie rozkłada koszty między wszystkich przy stole". - Oczekiwanie, że jedna osoba za wszystko zapłaci, posprząta, ogrzeje dom, to zbyt wiele - tłumaczy. Rodzina Caroline jest przyzwyczajona do opłat, bo mama i babcia swoje zasady wprowadziła w 2016 roku. - Mąż zmarł w 2015, a mój dochód zmniejszył się o połowę (...). Pracowałam na pół etatu jako asystentka nauczyciela i zaczęłam otrzymywać rentę wdowią, ale wiązanie końca z końcem stawało się coraz trudniejsze - wyjaśnia. System opłat przelewem Caroline wprowadziła w ubiegłym roku. Wcześniej funkcjonował "świąteczny słoiczek" i wpłaty po dwa funty tygodniowo. Niektórzy płacili, inni nie, co prowadziło do kłótni. Kobieta postanowiła usprawnić system. Caroline nie przejmuje się krytyką. - Nie chcę być przytłoczona długami. Wiem, że niektóre mamy mają poczucie winy, bo nie zrobiły wszystkiego i nie przygotowały obfitego posiłku, za który nikt inny nie płaci, ale ja jestem praktyczna - mówi i zapewnia, że uwielbia święta Bożego Narodzenia, spędzanie czasu z rodziną.