W wydanym przed południem oświadczeniu policja z regionu Doliny Tamizy, poinformowała, że zdarzenie jest traktowane jako zajście o charakterze terrorystycznym i śledztwo przejmuje policja antyterrorystyczna. Jeszcze w niedzielę rano podawano, że zdarzenie nie ma podłoża terrorystycznego. Do zdarzenia doszło w sobotę ok. 19 miejscowego czasu w parku Forbury Gardens, gdzie dwie godziny wcześniej zakończył się protest ruchu Black Lives Matter. Według relacji świadków, mężczyzna podbiegł do siedzącej na trawie grupy 8-10 osób, głównie mężczyzn w średnim wieku, i dźgnął trzy osoby nożem. Uciekając ranił kolejne. Zatrzymany został przez policjanta, który dogonił go i powalił na ziemię. "Wiele osób siedziało pijąc z przyjaciółmi, gdy samotny mężczyzna przechodzący tamtędy nagle zaczął wykrzykiwać niezrozumiałe słowa i podbiegł do dużej grupy około 10 osób, próbując je dźgnąć nożem. Ugodził mocno trzy z nich, w szyję i pod pachy, a potem odwrócił się i zaczął biec w moją stronę, my odwróciliśmy się i zaczęliśmy biec. Kiedy zorientował się, że nie może nas złapać, usiłował dopaść kolejną grupę, dźgnął jedną osobę w szyję, a kiedy zorientował się, że wszyscy zaczynają biec w jego stronę, wybiegł z parku" - mówił cytowany przez brytyjskie media świadek wydarzenia, 20-letni Laurence Wort. 25-letni sprawca jest, jak podają media powołując się na źródła w służbach bezpieczeństwa, Libijczykiem mieszkającym w Reading. W przeszłości odsiadywał wyrok za mniejsze przestępstwo, nie mające podłoża terrorystycznego. Został on aresztowany pod zarzutem morderstwa i obecnie znajduje się w policyjnym areszcie. W nocy policja przeszukała mieszkanie, w którym mieszkał sprawca. Policja uważa, że nie ma obecnie dalszego zagrożenia dla mieszkańców. Potwierdzono również, że atak nie jest łączony z protestem Black Lives Matter, który przebiegał spokojnie. Także jego organizatorzy poinformowali, że nikt z jego uczestników nie doznał obrażeń. Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)