Większość aresztowanych to osoby, które - jak przekonywały - bronią pomników ważnych dla brytyjskiej historii przed aktami wandalizmu ze strony antyrasistowskich aktywistów. Część tych osób użyła tego tylko jako pretekstu do atakowania policji i wszczynania awantur. Przed sobotnimi demonstracjami rząd zapowiedział, że wszyscy, którzy zostaną złapani na atakowaniu policjantów, niszczeniu mienia i aktach wandalizmu, staną przed sądem w ciągu 24 godzin. Jednym z aresztowanych jest 28-letni mężczyzna, który oddawał mocz koło stojącego w pobliżu parlamentu postumentu upamiętniającego Keitha Palmera, policjanta, który w 2017 r. został zamordowany przez dżihadystę Khalida Masooda. Zdjęcie oddającego mocz mężczyzny obiegło w sobotę wieczorem brytyjskie media, wzbudzając powszechne potępienie i niesmak. Mężczyzna sam oddał się w ręce policji. Stanowcze słowa brytyjskiego premiera W sobotę wieczorem londyńskie służby medyczne informowały, że w zamieszkach obrażenia odniosło 15 osób, w tym dwóch funkcjonariuszy policji, zaś do szpitali odwieziono sześć osób. Premier Boris Johnson potępił wieczorem zamieszki. "Na naszych ulicach nie ma miejsca dla rasistowskiego bandytyzmu. Każdy, kto zaatakuje policję, spotka się z pełną mocą prawa. Te marsze i protesty zostały podważone przez przemoc i naruszają obowiązujące wytyczne. Na rasizm nie ma miejsca w Wielkiej Brytanii i musimy pracować razem, aby to urzeczywistnić" - napisał Johnson na Twitterze. Trwające już drugi weekend w różnych miastach Wielkiej Brytanii demonstracje były na początku reakcją na śmierć podczas policyjnego zatrzymania w USA Afroamerykanina George'a Floyda. Ale z czasem, głównym żądaniem demonstrantów stało się to, by Wielka Brytania sama skonfrontowała się z własną historią, a także z rasizmem, który ich zdaniem wciąż jest obecny w brytyjskim życiu publicznym. Akcja obrony pomników była odpowiedzią na zeszłotygodniowe zamieszki, które towarzyszyły manifestacjom ruchu Black Lives Matter, gdy w Bristolu tłum obalił pomnik zasłużonego dla miasta kupca, handlarza niewolników, posła i filantropa Edwarda Colstona, zaś w Londynie dwukrotnie wymalowano sprayem napisy na pomniku byłego premiera Winstona Churchilla i próbowano podpalić brytyjską flagę na The Cenotaph - monumencie ku czci poległych w czasie obu wojen światowych. Z Londynu Bartłomiej Niedziński