- To dowód na to, że kiedy coś mówimy, to rzeczywiście tak myślimy. Twierdziliśmy, że nie może być tak, by systemy zaawansowanej broni mogły trafiać do Libanu - powiedział Barak przy okazji 49. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Wcześniej zastrzegał, że nie ma nic do dodania w sprawie doniesień z Syrii, o których można było przeczytać w gazetach. Z kolei prezydent Syrii Baszar el-Asad w niedzielę oskarżył Izrael o zamiar "zdestabilizowania" i "osłabienia" jego kraju. Dodał, że "izraelska agresja" ujawnia "prawdziwą rolę odgrywaną przez Izrael w porozumieniu z wrogimi zagranicznymi siłami" w odniesieniu do Syrii. To pierwszy komentarz Damaszku w tej sprawie od ataku na syryjskie cele, przeprowadzonego w nocy z wtorku na środę. Według syryjskiej telewizji, która zacytowała Asada, rozmawiał on na ten temat z przebywającym w Damaszku irańskim negocjatorem ds. programu nuklearnego i szefem Rady Bezpieczeństwa Narodowego Saidem Dżalilim. Syryjski prezydent zagroził, że jego kraj jest gotowy "zmierzyć się z każdą napaścią" na Syryjczyków. Dżalili oświadczył, że Teheran w pełni wspiera Syryjczyków "wobec syjonistycznej agresji". Izraelski rząd nie komentuje oficjalnie doniesień, potwierdzonych przez Waszyngton, według których Izrael zbombardował konwój samochodów z rakietami w Syrii i wojskowy ośrodek badawczy koło Damaszku. Ataki miały uniemożliwić dostarczenie broni szyickiemu Hezbollahowi w Libanie. Od wybuchu konfliktu w Syrii w marcu 2011 roku izraelscy przywódcy wiele razy wyrażali obawy, że Asad może utracić kontrolę nad arsenałem chemicznym i inną bronią. Barak wyraził też opinię, że upadek Asada jest nieuchronny, a jedynymi sojusznikami, jacy mu pozostali są Hezbollah i Irańczycy. Dlatego upadek asadowskiego reżimu będzie dla nich "wielkim ciosem" i "zapłacą oni wysoką cenę" - ocenił w Monachium. W nocy z soboty na niedzielę ustępujący premier Izraela Benjamin Netanjahu, któremu prezydent Szimon Peres powierzył misję utworzenia nowego rządu, powiedział, że będzie musiał się on zmierzyć z wyzwaniem, jakim jest "broń składowana w naszym pobliżu i zagrażająca naszym miastom oraz obywatelom"; zostało to odczytane jako nawiązanie do pogarszającej się sytuacji w Syrii. Według źródeł cytowanych przez brytyjski "The Times" Izrael dostał od Waszyngtonu zielone światło nie tylko do przeprowadzenia ataku w tym tygodniu, ale także do nowych operacji lotnictwa wymierzonych w cele w Syrii.