Widmo nadciągającej zmiany. Premier Węgier znalazł sojusznika ostatniej szansy
Bankomat w każdej gminie - połączony z konstytucyjną ochroną gotówki - to najnowszy pomysł premiera Węgier Viktora Orbána na utrzymanie władzy na Węgrzech. 61-letni polityk, który przegrywa z opozycją w sondażach, robi wszystko, by uwieść, a przynajmniej obłaskawić, skrajną prawicę.

W badaniu Republikonu przeprowadzonym w kwietniu, a opublikowanym 6 maja, partia TISZA Pétera Magyara prowadzi z Fideszem premiera Viktora Orbána czterema punktami procentowymi. To kolejny sondaż, w którym Fidesz ulega TISZA, można wręcz powiedzieć o stałym trendzie. Stan ten utrzymuje się w sytuacji, w której system wyborczy niezmiennie Fidesz promuje.
Przyjmując duże uproszczenie, by pokonać Viktora Orbána TISZA Pétera Magyara będzie musiała uzyskać o wiele (naprawdę wiele-wiele) lepszy wynik od tego, który uzyska rządząca nieprzerwanie od 15 lat koalicja. Scena polityczna jest w zasadzie całkowicie spolaryzowana.
Po jednej stronie rządząca większość, po drugiej TISZA. Ale jest w tej opowieści języczek u wagi - partia Nasza Ojczyzna (w przywołanym sondażu Republikonu liczyć może na osiem proc. poparcia), po węgiersku: Mi Hazánk.
To otwarcie antyeuropejskie i antyamerykańskie środowisko. Jednak utrzymywanie z nim poprawnych, a nawet życzliwych relacji jest dla Fideszu krytycznie ważne. Wszystko z uwagi na to, że Mi Hazánk może odegrać rolę (nie)formalnego koalicjanta. Wyraźnie widać, że Fidesz już zabiega o poparcie skrajnej prawicy.
Nieprzypadkowe wideo na Facebooku
Konstytucyjne zakazanie organizowania parady równości, wpisanie do ustawy zasadniczej prawa do posiadania gotówki, deklaracja premiera, że w każdej miejscowości będzie znajdował się bankomat (tu cytat, "obok kościoła i sklepu spożywczego"), to wszystko są postulaty Mi Hazánk, którym teraz parlamentarna większość nadała (i nadaje) mocy ustawowej.
Robi to oczywiście pod swoim szyldem, ale nie ma wątpliwości, że wprowadzanie do parlamentu i do debaty publicznej tematów, na których zależy Mi Hazánk, zazębia w naturalny sposób potencjalną koalicję między różnymi partiami. Szczególnie w sytuacji, w której do rządzenia Fideszowi może zabraknąć do większości kilku głosów. Wypowiedź Orbána stawiająca pod znakiem zapytania członkostwo Węgier w UE, też była nieprzypadkowa. Nasza Ojczyzna HUExit ma na sztandarach od dawna.
2 maja premier gościł w publicznym Radiu Kossuth na cotygodniowym porannym wywiadzie. Każdej tego typu obecności towarzyszą zakulisowe materiały w mediach społecznościowych. I tak na Facebook trafiła relacja z wizyty, na której Orbán wita się życzliwie z László Toroczkaiem, liderem Mi Hazánk. To zabieg oczywiście całkowicie nieprzypadkowy. To niespełna sekundowe ujęcie teoretycznie nie ma znaczenia, tymczasem skrajną prawicę obłaskawia. Sam Orbán od lat nie atakuje prawicowej konkurencji.
Partia pod wodzą László Toroczkaia powstała siedem lat temu w konsekwencji rozłamu w partii Jobbik. Niegdyś ugrupowanie to reprezentowało w politycznej debacie głosy skrajnie radykalne, jednakże jego siła słabła z każdym miesiącem, ponieważ Fidesz zaczął w swojej narracji coraz bardziej przeć ku prawej ścianie sceny politycznej.
Jobbik tej presji nie wytrzymał, brakło miejsca dla dwóch co prawda podobnych, ale konkurujących ze sobą partii. W czasie kongresu w 2016 r. podjęto decyzję o kopernikańskiej zmianie, to jest o przejściu od skrajności ku centrum. Ratunkiem miała być ideowa "mijanka" z Fideszem. Rzecz w tym, że część działaczy Jobbiku z tego typu krokiem nigdy się nie pogodziła. Cześć działaczy odeszło z partii. Toroczkai wraz z kilkoma innymi osobami założyli Mi Hazánk.
Okazało się, że radykalny program wciąż ma swoich zwolenników. Przed kwietniem 2022 r. sondaże nie dawały Mi Hazánk realnych szans na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego. Kiedy w wieczór wyborczy okazało się, że jest inaczej, zapanowała konsternacja. Sześciu posłów zasiadło w ławach formalnie opozycji, po częstokroć jednak głosując wespół w zespół z Fideszem.
Bankomaty, kościoły i polityczna kalkulacja
Demonstracje w Budapeszcie, o których rozpisują się od kilku tygodni agencje informacyjne, związane są z uchwaloną w marcu nowelizacją ustawy o zgromadzeniach, a także kwietniową zmianą konstytucji dotyczącą tego samego. Ustawodawca, powołując się na dobro dzieci, zakazał organizowania parad równości, uznając je za wydarzenie demoralizujące i godzące w prawa dzieci. To nie pierwszy raz, kiedy aktami prawnymi dotyczącymi praw dziecka uderza się w mniejszości seksualne. Ku uciesze skrajnej prawicy.
Wpisanie do konstytucji ochrony gotówki jest działaniem ciekawym od strony kuchni politycznej. Rzecz w tym, że już w listopadzie 2024 r. tego typu nowelizację konstytucji zgłosił Mi Hazánk. Projekt jednak przepadł, lecz wrócił do mainstreamu jako propozycja rządzącej koalicji.
Docelowo, według mnie, Fidesz powtórzy scenariusz z anihilacją konkurenta. Wszystko z obawy o utratę hegemonii na jakimkolwiek maleńkim nawet obszarze życia politycznego.
Zanim to jednak nastąpi, trwa obłaskawianie Mi Hazánk. Premier zobowiązał w połowie marca ministra gospodarki, by ten przygotował projekt ustawy, która zagwarantuje, że w każdej miejscowości dostępny będzie bankomat. Na marginesie warto zauważyć, że termin tej akcji ustawodawczej pokrył się z wpłynięciem projektu wpisania do konstytucji prawa do płacenia gotówką.
Powróćmy do bankomatów. Otóż według obliczeń portalu ekonomicznego Pénzcentrum, obecnie na Węgrzech znajduje się 5140 bankomatów. W gminach zlokalizowanych jest 3136; w samym Budapeszcie 1225. W wielu mniejszych miejscowościach wypłata gotówki w ogóle był niemożliwa, ale to się zmieni. W ostatni wtorek kwietnia węgierskie Zgromadzenia Krajowe uchwaliło ustawę, która ten stan rzeczy ma zmienić.
Zgodnie z nowym prawem banki będą zobowiązane do instalowania bankomatów. Samorząd lokalny będzie miał udostępnić miejsce do jego instalacji nieodpłatnie, przy czym bank będzie zobowiązany do zainstalowania urządzenia nawet w sytuacji, w której samorząd nie współpracuje. Kto się prawu nie podporządkuje, zostanie ukarany grzywną. O jej nałożeniu decydować ma Narodowy Bank Węgier (od stycznia pod wodzą byłego ministra finansów - Mihálya Vargi).
Wysokość kary wynieść może nawet 150 mln forintów (1,6 mln zł). Uchwalona ustawa umożliwia także wypłatę do 150 tys. forintów miesięcznie bezpłatnie, nawet jednorazowo (1590 zł). Ten przepis z kolei obowiązuje od lat, odkąd wprowadzenie podatku bankowego spowodowało lawinowy wzrost cen z bankowości, także wypłat z bankomatów.
Sojusz z rozsądku czy "walka o przetrwanie"?
Zbliżanie Mi Hazánk i Fideszu będzie trwało. Partie łączy wspólnota interesów np. w zakresie polityki migracyjnej. Na Węgrzech, w odróżnieniu od innych państw europejskich, skrajna prawica nie rośnie w siłę. Wszystko z uwagi na siłę partii dowodzonej przez Viktora Orbána, która zdecydowanie zawłaszczyła przestrzeń polityczną.
Wybory w 2026 r. będą dla Fideszu walką o przetrwanie, ewentualna utrata władzy wiązać się będzie z pozbawieniem przywilejów całej klasy oligarchów zależnych od władzy. To scenariusz z perspektywy tak przerażający, że będą w stanie dać wiele sile politycznej, która przed tym czarnym scenariuszem Fidesz ochroni.
Mariaż Fideszu z Mi Hazánk może wpłynąć na wzrost poparcia partii Toroczkaia, chyba że Fidesz tuż przed wyborami postanowi konkurenta politycznie pogrzebać, na to jednak się na razie nie zapowiada.
Dominik Héjj