W brytyjskich mediach pojawiły się przecieki z przemówienia, które polityk wygłosić ma jutro, gwałtownie zaostrzając ton swego stronnictwa wobec imigracji. Główne brytyjskie partie powoli zaczynają mówić o imigracji niemal jednym głosem. Liberałowie to na Wyspach "dyżurni euroentuzjaści". Ale jeżeli przecieki w brytyjskich mediach się potwierdzą, Nick Clegg uderzy jutro w tony podobne do tych używanych przez prawicowego premiera Davida Camerona. Clegg mówić będzie o stosunkach pomiędzy Londynem, a krajami, które w przyszłości wstępować będą do Unii. Główna teza jest taka: Trzeba zmienić zasady tak, by nie powtórzył się napływ imigrantów, taki, jak ten sprzed dziesięciu lat, gdy przybywali tu Polacy. Clegg ma także stwierdzić, że Londynowi potrzebne jest "prawo do wciśnięcia hamulców", jeśli w przyszłości okaże się, że zdolność kraju do "absorpcji imigrantów" jest zbyt mała. Lider liberałów chce też wydłużenia maksymalnego okresu przejściowego dla imigrantów z nowych krajów Unii. Obecnie wynosi on siedem lat. "To wyraźna zmiana tonu" - komentuje "Guardian", a "The Times" zauważa, że teraz członkowie wszystkich głównych partii na Wyspach licytują się na sposoby powstrzymania unijnej imigracji. Od dawna domagają się tego konserwatyści Davida Cameron, a największa partia opozycyjna - lewicowa Partia Pracy - przepraszała, że dekadę temu bez żadnych ograniczeń wpuściła na Wyspy przybyszów z Polski czy Czech.