W oficjalnym komunikacie białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych określiło opublikowaną niedawno wypowiedź dyrektora Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych (ros. RISI) jako "nieuzasadnioną co do treści i absolutnie nie do przyjęcia pod względem formy". W czasie spotkania z zastępca ambasadora Rosji Wadimem Gusiewem "podkreślono, że (tego rodzaju wypowiedzi) absolutnie nie licują ze strategicznym charakterem relacji białorusko-rosyjskich, a także z zasadami zatwierdzonymi w dwustronnych i wielostronnych dokumentach, na których opiera się współpraca naszych bratnich państw - z szacunkiem dla suwerenności, niezależności i integralności terytorialnej". Rieszetnikow jest historykiem, byłym oficerem wywiadu zagranicznego ZSRR i Rosji. Kierowany przez niego think tank RISI - jak przypominają "Biełorusskije Nowosti" - "dostarcza analizy administracji prezydenta Rosji". 20 grudnia w internecie pojawiło się nagranie z wystąpienia Rieszetnikowa, w którym określił Białoruś jako "historyczną część wielkiej Rosji, część naszego narodu". Oświadczył m.in., że "w gazecie "Prawda" z 1926 r." przeczytał uchwałę ówczesnych radzieckich władz "O utworzeniu języka białoruskiego". "To wtedy podłożono tę bombę, która dzisiaj wybuchła i nadal wybucha w postaci małych bomb. My przyłożyliśmy rękę do utworzenia języka. To znaczy, że ma on, przepraszam, jakieś 90 lat" - mówił Rieszetnikow. Narzekał również, że Białoruś oddala się od Moskwy, a ta - zajęta Syrią, Ukrainą, USA - "zapomina o Białorusi", gdzie sprawy "toczą się według ukraińskiego scenariusza". Na wypowiedź Rieszetnikowa zareagowała również w czwartek rządowa gazeta "SB. Biełarus siegodnia" w prześmiewczym artykule "Pomyłka byłego rezydenta". "Nie martwcie się. Różne rzeczy może chlapnąć "badacz" prawdy historycznej na podstawie pierwszej strony gazety "Prawda" - napisał państwowy dziennik.