Zmarły to 21-letni student, Zoran Vujović z Nowego Sadu na północy Serbii. Vujović przyjechał na czwartkową demonstrację z młodszym bratem. Amerykańska ambasada bezpośrednio po zamieszkach informowała, że wszyscy członkowie jej personelu żyją. Według serbskich mediów, 21-latek był Serbem, który mieszkał w Kosowie - wcześniej prowincji Serbii, ale jego rodzina uciekła stamtąd zaraz po zakończeniu wojny z lat 1998-1999. Także w sobotę prokurator generalny Serbii Slobodan Radovanović zapewnił, że władze ścigają sprawców napaści na ambasadę USA i placówki dyplomatyczne innych krajów, a także pozostałych uczestników gwałtownych czwartkowych protestów na ulicach stolicy. "Zbieramy dowody i identyfikujemy sprawców" - napisał w swym oświadczeniu. Serbska policja podała, że po zamieszkach w stolicy Serbii, które wybuchły w czwartek podczas masowego wiecu przeciwko niepodległości Kosowa, aresztowano blisko 200 osób. Demonstranci dokonali zniszczeń w ośmiu placówkach dyplomatycznych: USA, Turcji, Chorwacji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Niemiec, Bośni i Hercegowiny oraz Słowenii, a także w 90 sklepach. Uszkodzono kilka samochodów. Zginęła jedna osoba, a 130 - w tym 52 policjantów - zostało rannych.