Rano w bramę hotelu Dayah uderzył wyładowany materiałami wybuchowymi samochód, po czym eksplodował. Następnie do budynku wdarli się bojownicy organizacji i zaczęli strzelać do ochroniarzy. Hotel Dayah jest często odwiedzany przez polityków; mieści się w pobliżu parlamentu i pałacu prezydenckiego. Świadkowie opowiadali, że goście hotelowi chowali się pod łóżkami lub skakali z okien, by uciec przed napastnikami. "Wyważali drzwi do pokoju. W którymś momencie udawali, że są ratownikami, i mówili tym, którzy byli w środku, by wyszli, a potem ich zabijali" - relacjonował agencji AP świadek Hassan Nur. Szef głównego przedsiębiorstwa zajmującego się transportem rannych Abukadir Abdirahman Adem powiedział, że ma informacje o 28 zabitych i 43 rannych. "Potwierdziliśmy to u naszych ekip, ale także inne karetki przewoziły ofiary; nie wiem, o ile osób chodziło" - powiedział Adem agencji AFP. Wcześniej podawano, że śmierć poniosło co najmniej 13 osób. Według źródeł w siłach bezpieczeństwa zabitych zostało co najmniej czterech napastników. Adem nie uwzględnił ich w swoim bilansie, który różni się od oficjalnego. Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Abdirisak Omar Mohammed oświadczył, że zginęło 10 osób, a 51 zostało rannych, głównie cywile. Gdy na miejsce pierwszego wybuchu dotarły służby ratunkowe, policjanci oraz dziennikarze, eksplodował zaparkowany w pobliżu samochód. Według somalijskiego stowarzyszenia dziennikarzy w tym wybuchu rannych zostało siedmiu dziennikarzy, w tym fotografowie agencji AFP i AP oraz operator telewizji Al-Dżazira. Stan żadnego z nich nie jest poważny. Do zamachu przyznali się bojownicy Al-Szabab. Somalijskie radio Andalus, które powiązane jest z dżihadystami, podało, że "dobrze uzbrojeniu mudżahedini zaatakowali hotel, a teraz walczą wewnątrz budynku". Islamistyczne ugrupowanie Al-Szabab jest powiązane z Al-Kaidą. Walczy o narzucenie w Somalii surowej wersji islamu i obalenie prozachodniego rządu. Choć ekstremiści ponieśli w ostatnich latach straty, ich ugrupowanie nadal przeprowadza krwawe ataki w wielu rejonach Somalii, a zwłaszcza w stolicy kraju. W ostatnich tygodniach dochodziło do licznych zamachów, co najpewniej jest związane ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Były one kilkukrotnie przekładane, a według najnowszych planów mają się odbyć 8 lutego. Położą one kres wyjątkowo skomplikowanemu procesowi wyborczemu. Na początku stycznia bomby eksplodowały na terenie międzynarodowego lotniska w Mogadiszu i obok pobliskiego hotelu. Rannych zostało co najmniej dziewięć osób. W połowie grudnia 2016 roku ponad 20 osób zostało zabitych w samobójczym zamachu obok stołecznego portu. Al-Szabab często atakuje hotele i inne miejsca publiczne, odwiedzane przez przedstawicieli władz i cudzoziemców. W czerwcu 2016 roku napastnicy zabili w stołecznym hotelu Nasa-Hablod co najmniej 14 osób, a dwa tygodnie wcześniej 15 osób, w tym dwóch deputowanych, poniosło śmierć w hotelu Ambassador.