Westerwelle przyznał, że podczas sprawowania urzędu szefa niemieckiej dyplomacji wielokrotnie sprzeciwiał się udziałowi Niemiec w interwencjach zbrojnych. - Jak wygląda dziś sytuacja w Iraku? Albo w Libii? Nie mogę zgodzić się (z twierdzeniem), że polityczna dojrzałość ponownie zjednoczonych Niemiec musi oznaczać zwiększony udział w interwencjach wojskowych - powiedział polityk liberalnej FDP. Dodał, że nie sądzi, iż sytuacja w Syrii byłaby lepsza, gdyby doszło do interwencji wojskowej w tym kraju. - Dlatego niemiecki rząd się temu sprzeciwił. W Syrii nie ma alternatywy dla rozwiązania przy stole negocjacyjnym - wyjaśnił. Po porażce swej partii w wyborach parlamentarnych Westerwelle pełni obowiązki szefa MSZ do czasu powołania nowego rządu, co prawdopodobnie nastąpi przed końcem roku. - Rozwiązania polityczne i dyplomatyczne mają pierwszeństwo. Powinniśmy zachować kulturę wojskowej powściągliwości - zaznaczył minister. - Niemiecka polityka zagraniczna ma charakter pokojowy. Pikielhauba (pruski hełm ze szpicą, symbol pruskiego militaryzmu - PAP) do nas nie pasuje - powiedział Westerwelle. Berlin odmówił w 2003 roku udziału w wojnie z Irakiem, a ówczesny kanclerz Gerhard Schroeder był jednym z inicjatorów osi Paryż-Berlin-Moskwa jako przeciwwagi dla, zdaniem Niemiec, "awanturniczej" polityki George'a W. Busha. W 2011 roku Niemcy wstrzymały się podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją umożliwiającą interwencję NATO w Libii. Także w czasie kryzysu w Syrii, gdy rozważano możliwość ataku na ten kraj, rząd niemiecki zapowiedział, że nie weźmie udziału w operacji. Stanowisko Niemiec było wielokrotnie krytykowane przez partnerów z NATO.