Początkowo agencje informowały o śmierci dwóch lokalnych liderów ugrupowań opozycyjnych popierających Caprilesa, rywala urzędującego prezydenta Hugo Chaveza w zbliżających się wyborach prezydenckich. Jak podała dpa, policja zatrzymała w niedzielę domniemanego sprawcę. Capriles zaapelował o pociągnięcie winnych do odpowiedzialności. Partia Caprilesa Najpierw Sprawiedliwość (PJ) poinformowała, że napastnicy w czasie wiecu w mieście Barinitas (stan Barinas)oddali strzały z furgonetki, która zdaniem świadków należała do państwowej spółki petrochemicznej PDVSA lub władz lokalnych. Jedna z ofiar należała do PJ, druga do innego ugrupowania opozycji, Akcji Demokratycznej (AD). Jeden z samochodów opozycji został podpalony. Rząd ubiegającego się o reelekcję Chaveza potwierdził śmierć działaczy opozycji i zaręczył, że postawi sprawców zabójstwa przed sądem. Minister spraw wewnętrznych Tarek El Aissami powiedział, że wciąż badane są okoliczności przestępstwa. Tymczasem Chavez zapowiedział, że w przypadku reelekcji rozszerzy system świadczeń socjalnych. Wcześniej zdarzały się starcia między zwolennikami Chaveza a ludźmi popierającymi Caprilesa, jednak nikt w nich nie zginął. Według agencji Reutera w Wenezueli jest mnóstwo broni, a brutalne przestępstwa są głównym problemem, na który zwracają uwagę wyborcy. Część komentatorów twierdzi, że wyznaczone na przyszły weekend wybory dla prezydenta Chaveza mogą być największym wyzwaniem od zdobycia władzy w 1999 roku. Według sondaży Chavez ma przewagę nad Caprilesem, jednak wielu wyborców wciąż nie podjęło decyzji, na kogo odda głos. Obecny prezydent zapowiada, że jeśli wygra, nastąpi "pogłębienie socjalizmu". Tymczasem jego rywal proponuje brazylijską drogę rozwoju, a więc połączenie wolnorynkowej gospodarki z silną polityką społeczną.