Teoretycznie, więcej szans na wygraną ma Nicolas Maduro. Dawny związkowiec i kierowca autobusów został wskazany przez Hugo Chaveza na następcę. Obiecuje kontynuować rozpoczętą przez zmarłego prezydenta tak zwaną Rewolucję Boliwariańską i być wiernym zasadom socjalizmu. Jego przeciwnik, adwokat, Henrique Capriles Radonski, dąży do wprowadzenia gospodarki rynkowej i chce rozwiązać wszystkie problemy Wenezueli. A nie jest ich mało. Kraj mający więcej ropy naftowej niż Arabia Saudyjska ma 20-procentową inflację, musi reglamentować dopływ prądu i mierzyć się z największą przestępczością w całej Ameryce Południowej. Eksperci ostrzegają, że Wenezuela stoi na progu kryzysu eknomicznego i twierdzą, że bez względu na to, kto zostanie wybrany prezydentem, nie będzie w stanie utworzyć stabilnego rządu.