Prezydent Wenezueli Hugo Chavez na prośbę wojska złożył dymisję - ogłosił dzisiaj w telewizji jeden z najwyższych dowódców sił zbrojnych tego kraju generał Lucas Rincon. Wcześniej z Wenezueli, gdzie minionej nocy doszło do zamachu stanu, napływały sprzeczne doniesienia o rozwoju wypadków. Niektórzy wysocy rangą wojskowi informowali o dymisji Chaveza i przejęciu władzy przez armię; pałac prezydencki dementował te doniesienia. - Prezydent Wenezueli wręczył swą rezygnację trzem generałom armii i został przewieziony do bazy lotniczej Carlotta pod Caracas - oświadczył w lokalnej telewizji przedstawiciel armii. Z pałacu prezydenckiego Miraflores wyjechała kolumna samochodów, zmierzająca do podstołecznej bazy. W jednym z limuzyn znajdował się Chavez. Jak pisze agencja Associated Press, w bazie "La Carlota" na obalonego przez wojsko prezydenta czeka kilkuset działaczy opozycji, którzy dzień wcześniej demonstrowali przeciwko władzom w Caracas. Krwawe zamieszki w Caracas Co najmniej 10 osób zostało zabitych a ponad 80 odniosło rany, kiedy wczoraj doszło do zamieszek i strzelaniny podczas wielkiej demonstracji przeciwników prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza w Caracas. W pobliżu pałacu prezydenckiego Miraflores doszło do paniki i zamieszania, kiedy zaczęła się wymiana ognia między policją a niezidentyfikowanymi strzelcami wyborowymi działającymi na dachach domów. Policja użyła gazów łzawiących, gdy blisko pół miliona demonstrantów znalazło się o kilka przecznic od pałacu prezydenckiego. Do strzelaniny w centrum Caracas doszło w trakcie przemówienia radiowo-telewizyjnego Chaveza, który skrytykował jako "nieodpowiedzialne" i "wywrotowe" proklamowanie bezterminowego strajku powszechnego przez pracodawców i związkowców, którzy zorganizowali również wczorajszą demonstrację.