"Żaden inny kraj nie traktuje działalności szpiegowskiej w Niemczech tak poważnie jak Rosja" - powiedział "Welt am Sonntag" szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen. Przedstawiając się jako szeregowi pracownicy ambasady rosyjskiej w Berlinie, agenci nawiązują kontakty z osobami mającymi dostęp do informacji o NATO, Bundeswerze, UE czy też polityce energetycznej Niemiec. Zdaniem kontrwywiadu, po wyborach do Bundestagu we wrześniu 2013 roku rosyjskie służby zabiegają szczególnie o względy nowych parlamentarzystów, którzy po raz pierwszy zasiedli w ławach poselskich. W polu zainteresowania służb są też ich asystenci i współpracownicy. Strona niemiecka szacuje, że jedna trzecia wszystkich pracowników rosyjskiego przedstawicielstwa w Berlinie ma powiązania z wywiadem. Niemieckie służby, które ostrzegają polityków przed podejrzanymi kontaktami, zdziwione są - jak pisze "Welt am Sonntag" - ich naiwnością. "Osoby te są całkowicie zaskoczone, gdy dowiadują się, że ich rozmówcą jest rosyjski agent" - cytuje gazeta pracownika kontrwywiadu. Konspiracyjne spotkania z przedstawicielami zagranicznych służb wywiadowczych są w Niemczech zakazane i podlegają karze. Według niemieckiego kontrwywiadu w skali roku dochodzi do około 100 prób werbunku. Rozmówcy rosyjskich wywiadowców nie dostają z reguły pieniędzy. Rosjanie płacą natomiast za lunch, a czasami wręczają prezenty. "Welt am Sonntag" przypomina, że za zdradę tajemnicy państwowej obywatelowi Niemiec grozi kara do 10 lat więzienia. Rosyjskich szpiegów chroni status dyplomatyczny.