Węgierska Partia Socjalistyczna oświadczyła natomiast, że jest gotowa poprzeć ustawę przeciwko obowiązkowym kwotom, jeśli jej projekt powstanie. Także ona zapowiedziała jednak, że będzie apelować do swoich zwolenników, by nie brali udziału w referendum. Liderzy Razem, PM i MoMa zaprezentowali w czwartek wspólny plakat, na którym widnieje napis "Na głupie pytanie taka odpowiedź!", a pod spodem widać odwróconych tyłem mężczyznę i kobietę, pokazujących środkowy palec dłoni. Na plakacie znalazło się też hasło "Kto zostanie w domu, ten głosuje na Europę". Lider MoMa Lajos Bokros zaznaczył, że bojkot jest jedyną godną odpowiedzią na niegodną inicjatywę rządu, odzwierciedla też przekonanie, że partie nie uważają za odpowiednią ani twierdzącej, ani przeczącej odpowiedzi na stawiane w referendum pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzać również bez zgody parlamentu obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?". Bokros podkreślił, że UE nie postuluje ani nie planuje osiedlenia nielegalnych imigrantów, lecz tylko oczekuje, że państwa członkowskie wywiążą się ze swoich zobowiązań umownych, aby tymczasowo przyjąć uchodźców, nie zaś nielegalnych imigrantów. Szef Razem Viktor Szigetvari oświadczył, że premier Viktor Orban podczas swej antyeuropejskiej kampanii kłamie na temat Europy, a przy tym "prowadzi nas na Wschód". Współprzewodniczący PM Gergely Karacsony ocenił zaś, że w referendum rządowi chodzi tylko o to, żeby wywołać w mieszkańcach strach, który odwróci uwagę od problemów opieki zdrowotnej, oświaty i gospodarki. Rządzący Fidesz w reakcji na plakatową kampanię ocenił w oświadczeniu, że "zarówno komunikat, jak i ukazany na obrazku obsceniczny gest głęboko ranią tych Węgrów, którzy odczuwają odpowiedzialność za los kraju". Dodał, że referendum jest ponadpartyjną sprawą narodową i że stawką są w nim losy kraju. Węgierska Partia Socjalistyczna nie popiera obowiązkowych kwot osiedlania uchodźców - oświadczył zaś szef tej partii Gyula Molnar. Według niego do omawiania tej kwestii w Brukseli nie potrzeba jednak referendum; można to rozwiązać postanowieniem parlamentu, jeśli rząd chce pełnomocnictwa. Molnar oznajmił też, że należy się zająć reformą Unii, ale nie w taki sposób, jak chce węgierski premier: przez wzmocnienie państw narodowych, tylko poprzez wzmocnienie systemu instytucji demokratycznych i Parlamentu Europejskiego. Zapowiedział też, że wezwie zwolenników, by nie brali udziału w referendum, chociaż jego partia weźmie udział w kampanii oraz monitoringu głosowania. Wcześniej zachęcanie wyborców do nieuczestniczenia w referendum zapowiedziała Koalicja Demokratyczna. Premier Orban powiedział, że referendum ma mu pomóc w walce o zaostrzenie polityki imigracyjnej w Unii Europejskiej, która w przeciwnym wypadku stanie przed widmem wystąpienia kolejnych po Wielkiej Brytanii państw ze Wspólnoty. Jak podkreślił, zdaniem Węgier "każdy imigrant oznacza zagrożenie dla bezpieczeństwa i ryzyko terroryzmu". Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska