Wyjazd na Węgry zorganizowały kluby "Gazety Polskiej" we współpracy ze stowarzyszeniem Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i Stowarzyszeniem Solidarni 2010. Grupa z Polski zebrała się przed Muzeum Narodowym, które jest miejscem symbolicznym, ponieważ to właśnie tam 15 marca 1848 r. rozpoczęło się powstanie przeciwko rządom Habsburgów. Polacy trzymali polskie i węgierskie flagi, a także transparenty z napisami: "Niech żyje premier Viktor Orban" czy "Boże, błogosław Węgrów". Demonstracja była tylko jednym z punktów programu czwartkowych obchodów. Zorganizowany zostanie też m.in. przemarsz z Góry Zamkowej pod budynek parlamentu, gdzie przemówienie wygłosi szef rządu. Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz powiedział, że "pociągiem do Budapesztu przyjechało 700 osób, ale innymi środkami transportu w sumie około 2 tysięcy" Polaków. Z kolei szef lokalnej policji Laszlo Sago oszacował, że na placu przed muzeum zgromadziło się od 2 do 3 tysięcy osób, w tym "od 700 do tysiąca" z Polski. Pan Włodzimierz z Zielonej Góry, który należy do Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, mówił, że przyjechał do Budapesztu, by "wspomóc Węgrów w ich przemianach i gospodarczych, i politycznych". Podkreślał znaczenie preambuły do nowej węgierskiej konstytucji, w której znalazło się odwołanie do chrześcijańskiej tradycji kraju. Według pani Jolanty z Warszawy, która przedstawiła się jako zwolenniczka Stowarzyszenia Solidarni 2010, okazanie wsparcia jest konieczne, ponieważ Węgrzy "są obiektem ataków ze wszystkich stron". - Teraz spotyka to ich, potem może spotkać to nas. Musimy tu być - powiedział dwudziestokilkuletni Mateusz z Klubu "Gazety Polskiej" z Tarnowskich Gór. - Dzisiaj w Europie ze szczególnym szacunkiem trzeba patrzeć na tych, którzy mają własne zdanie, mają własną wizję i chcą ją realizować. 80 proc. małych krajów europejskich idzie za głównym nurtem. Natomiast Węgrzy mówią "nam to nie pasuje, chcemy zrobić to po swojemu" i to robią - tłumaczył. Aldona Klein z Klubu Młodych "Gazety Polskiej" w Krakowie zaznaczyła, że "Orban nie daje się dużym mocarstwom, nakłada podatki, m.in. na duże korporacje, a daje dofinansowanie dla rodzin". Sakiewicz w przemówieniu odwoływał się do wartości chrześcijańskich, a także podkreślał, że owocem trwających na Węgrzech zmian będzie "państwo, z którego będzie kiedyś dumny każdy Węgier". - Wymurowaliście najlepszy możliwy fundament - fundament kultury chrześcijańskiej, który tkwi też u zarania Europy. Narody Europy nie muszą się wstydzić swojej tożsamości - podkreślił. Burmistrz Budapesztu Istvan Tarlos podziękował Polakom za polityczne wsparcie. Zaznaczył, że "Europa potrzebuje silnych Węgier". 15 marca jest na Węgrzech dniem wolnym od pracy. Podczas powstania 1848-1849 Węgrzy domagali się m.in. wolności prasy i zniesienia cenzury, swobód obywatelskich i równouprawnienia wyznań religijnych, niezależnego od władz w Wiedniu węgierskiego rządu oraz wycofania z kraju obcych wojsk. Będącą u władzy centroprawicową partię Fidesz premiera Orbana popiera jedna czwarta Węgrów - wynika z opublikowanego 1 marca sondażu instytutu badania opinii publicznej Median. Trzy czwarte ankietowanych uważa, że sprawy na Węgrzech idą w złym kierunku. W czasie trwającej już prawie dwa lata kadencji partii Fidesz wprowadzono nową konstytucję, przyjęto ponad 300 aktów prawnych, przeprowadzono reformy administracji publicznej, sądownictwa, systemu zdrowia i edukacji. Jednak społeczeństwo jest głęboko podzielone co do działań partii rządzącej. Niektórzy Węgrzy nazywają Orbana dyktatorem. Wiele ostatnich działań Budapesztu budzi kontrowersje nie tylko w kraju, ale też poza nim. Wśród krytykowanych posunięć gospodarczych było m.in. nadzwyczajne opodatkowanie banków, a także upaństwowienie prywatnych funduszy emerytalnych. Dzięki tym posunięciom, Węgrom udało się obniżyć w 2011 r. deficyt budżetowy; według dostępnych w lutym prognoz KE - do 3,6 proc. PKB w 2011 roku. Jak jednak podkreśla Komisja Europejska, równowaga budżetowa Węgier została uzyskana w dużym stopniu dzięki decyzjom zapewniającym jednorazowe wpływy i gdyby nie one, deficyt wynosiłby 6 proc. PKB. Rządowi węgierskiemu zarzuca się także posunięcia polityczne mogące stwarzać zagrożenie dla demokracji. Krytykowana jest zwłaszcza nowa konstytucja, która parlamentarnej większości stwarza możliwość ekspresowego uchwalania ustaw praktycznie bez debaty.