Zgodnie z projektem organizacja, która otrzymała z zagranicy co najmniej 7,2 mln ft (23 tys. euro) w ciągu roku, zalicza się do kategorii "organizacji wspieranej z zagranicy" i powinna ten fakt zgłosić w sądzie w ciągu 15 dni. Za wsparcie zagraniczne nie uważa się funduszy unijnych. Spod projektu są też wyłączone organizacje o charakterze religijnym. Informację o byciu "organizacją wspieraną z zagranicy" należy zamieścić na stronie internetowej danej organizacji, jak również w wydawanych przez nią publikacjach i materiałach prasowych. Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony, organizacja otrzymywałaby najpierw wezwanie, potem grzywnę i wreszcie byłaby likwidowana. Według węgierskiej organizacji Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Swobód (TASZ) ustawa bardzo przypomina rosyjską i izraelską ustawę dotyczącą NGO. W uzasadnieniu wnioskodawcy podkreślili, że w ostatnim czasie stało się realnym zagrożeniem to, że "zagraniczne grupy interesów starają się wykorzystać organizacje społeczeństwa obywatelskiego" m.in. poprzez ich wspieranie finansowe. "Celem takich świadczeń jest realizowanie poprzez wpływ na otrzymujące je organizacje pozarządowe własnych interesów w życiu politycznym i społecznym na Węgrzech. Wpływ ten może być skierowany na uzyskanie konkretnej decyzji politycznej czy gospodarczej, kształtowanie kierunków polityk branżowych, a w najszerszym sensie nawet na funkcjonowanie systemu instytucji państwa demokratycznego" - napisali wnioskodawcy. Według nich procesy te w coraz większym stopniu mogą zagrażać bezpieczeństwu narodowemu i suwerenności Węgier. Organizacja TASZ uznała, że projekt ma służyć naznaczeniu organizacji działających niezależnie od rządu piętnem organizacji reprezentujących zagraniczne interesy. Jak przy tym podkreśliła, sama jest celem proponowanych zmian prawnych. "Planowana ustawa w rzeczywistości nie służy zwiększeniu przejrzystości, tylko stanowi ze strony rządu kolejną próbę uciszenia organizacji wpływających na opinię w sprawach publicznych. Zamiast wejść w polemikę z tymi, którzy krytykują jego pracę, rząd chce zlikwidować debatę" - napisała organizacja na swej stronie internetowej. W drugiej połowie marca ponad 120 węgierskich organizacji pozarządowych, w tym Węgierski Komitet Helsiński i Amnesty International, zaprotestowało przeciwko polityce rządu zmierzającej do ich zdyskredytowania oraz zaapelowało o włączenie ich do konsultacji w sprawie nowej ustawy o NGO. Konsultacje odbyły się jednak tylko z partiami parlamentarnymi. W styczniu wiceszef Fideszu Szilard Nemeth, pytany o doniesienia na temat szykowanej ustawy o NGO, oświadczył że należy "wymieść" z Węgier "organizacje pseudopozarządowe imperium (George'a) Sorosa", które są utrzymywane po to, by "forsować ponad rządami narodowymi świat globalnego wielkiego kapitału i poprawności politycznej". Później Nemeth przyznał, że być może użył nieco zbyt ostrych sformułowań, ale dodał, że podtrzymuje ich treść. Projekt ustawy złożono kilka dni po tym, jak parlament przyjął nowelizację ustawy o szkolnictwie wyższym, zaostrzającą przepisy dotyczące zagranicznych uniwersytetów, w tym założonego przez Sorosa Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU). Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska