Mówi się, że w sobotnim proteście może wziąć udział nawet kilkanaście tysięcy osób. Liderzy partii opozycyjnych, od lewicy po narodowy Jobbik, mobilizują mieszkańców. "Ślubujemy, że uczynimy 2019 rokiem sprzeciwu zarówno wewnątrz parlamentu, jak i poza nim, przy jedności i współpracy wszystkich partii opozycyjnych" - zadeklarowali liderzy opozycji, którzy domagają się realizacji pięciu postulatów: wycofania nowelizacji kodeksu pracy, zagwarantowania niezależności sądów oraz niezależności mediów publicznych, przystąpienia Węgier do Prokuratury Europejskiej i zmniejszenia liczby nadgodzin dla policjantów.Próba generalna przed sobotnim protestem w Budapeszcie odbyła się w Szeged. To miasto, którego prezydentem jest Laszlo Botka, polityk lewicowej MSZP (jedno z nielicznych miast, którym nie rządzi polityk Fideszu). W czwartek na ulice tego miasta, które liczy 160 tys. mieszkańców, wyszło ok. 2 tys. osób. Pojawiały się transparenty zarówno partii lewicowych, centrowych, jak i narodowego Jobbiku. "Nie pozwól, byś był biorobotem. Zmienili życie 4,5 mln pracowników, nie pytając ich o zdanie" - mówili m.in. przedstawiciele związków zawodowych.Tzw. ustawa niewolnicza została podpisana w połowie grudnia, co wywołało liczne protesty w węgierskiej stolicy. Zakłada ona przede wszystkim zwiększenie liczby nadgodzin z 250 do 400, a także rozciąga w czasie możliwość rozliczenia godzin z 12 do 36 miesięcy. Ustawa weszła w życie 1 stycznia 2019 roku.