Demonstranci, którzy zebrali się w pobliżu parlamentu, oskarżali Orbana m.in. o ograniczanie demokracji, odchodzenie od wartości europejskich i prowadzenie polityki zbliżenia z Rosją. - Chcemy pokazać, że nasz kraj to nie Orban. Większość Węgrów nie popiera jego polityki zacieśniania więzów z Władimirem Putinem, lecz jest za pozostaniem w Unii Europejskiej - powiedział jeden z organizatorów protestu, Balazs Gulyas. Jako przykład zacieśniania przez władze w Budapeszcie kontaktów z Rosją demonstranci podawali pożyczkę udzieloną przez Moskwę w wysokości 10 miliardów euro na budowę elektrowni atomowej na Węgrzech. Demonstracja odbyła się w przeddzień wizyty na Węgrzech kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Niektórzy demonstranci trzymali transparenty za napisem po niemiecku: "Angela, nie negocjuj z mafią!". Za dwa tygodnie w Budapeszcie oczekiwany jest prezydent Rosji Władimir Putin. Według sondaży popularność szefa rządu spada. Pod koniec listopada ankieta instytutu Median wykazała, że tylko co trzeci Węgier uważa Orbana za dobrego premiera. Poparcie dla niego spadło w następstwie afer korupcyjnych i postępującego zbliżenia Budapesztu do Moskwy z 48 do 32 proc., też według sondażu instytutu Median. Spada również popularność partii Orbana, Fideszu, która straciła od października do końca listopada poparcie ok. 900 tys. potencjalnych wyborców, czyli 12 proc. elektoratu. Sondaże wykazują, że popularność premiera Orbana kształtuje się na takim samym poziomie, jak szefa skrajnie prawicowej partii narodowej Jobbik, Gabora Vony. Do protestów przeciwko polityce rządu dochodzi na Węgrzech od października, kiedy ogłoszono plany wprowadzenia podatku od internetu.