Gulyas ocenił, że debata ta jest pozbawiona jakichkolwiek podstaw. Według niego kwestia praworządności jest tylko pretekstem, by ukarać Węgry za to, że jako pierwsze ogłosiły, że nie przyjmą imigrantów i zamiast tego odpowiedzą na wyzwania demograficzne polityką prorodzinną. Minister podkreślił, że mandat obecnego Parlamentu Europejskiego upływa w maju, a celem Węgier jest, by w przyszłości w unijnych instytucjach - a więc także w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej - powstała antyimigrancka większość zamiast obecnej większości proimigranckiej, majowe wybory do PE będą więc miały kluczowe znaczenie. Według Gulyasa decyzja PE z ubiegłego tygodnia ujawniła zamiary proimigranckiej większości, bowiem potrojono - jak ocenił - pomoc dla organizacji pozarządowych, które wspierały w przeszłości imigrację. PE opowiedział się 17 stycznia za potrojeniem w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej środków na organizacje pozarządowe, zajmujące się m.in. promowaniem i ochroną demokracji i praworządności. Chodzi o program "Prawa i Wartości" na lata 2021-2027. KE zaproponowała w maju 2018 roku, żeby na ten cel skierowano w nowym wieloletnim budżecie 642 mln euro. W przegłosowanym mandacie do dalszych negocjacji PE opowiedział się za zwiększeniem funduszy na ten cel do 1 mld 834 mln euro. Parlament przegłosował też stanowisko dotyczące propozycji powiązania dostępu do funduszy UE ze stanem praworządności. Eurodeputowani chcą, by to eksperci oceniali stan rządów prawa w krajach UE. Konferencja Przewodniczących PE zdecydowała 10 stycznia, że sprawa sytuacji na Węgrzech znajdzie się w porządku obrad posiedzenia plenarnego PE w Brukseli 30 stycznia. Debatę zainicjowała frakcja Zielonych w reakcji na najnowsze wydarzenia na Węgrzech, w tym nowelizację kodeksu pracy, ustawę o sądach administracyjnych i serię protestów antyrządowych. Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska