Do kondolencji po śmierci Hafeza al-Assada dołączył się Papież. Jan Paweł II określił syryjskiego prezydenta jedną z kluczowych postaci na Bliskim Wschodzie - Przez wiele lat prowadził swój kraj w stronę lepszej przyszłości. Chciałbym w tym momencie połączyć się w cierpieniu z jego rodziną i całym narodem syryjskim - powiedział Jan Paweł II. Tymczasem wielu ważnych polityków już pakuje walizki przed wyjazdem do Syrii. Pogrzeb al-Assada poprzedzony będzie uroczystościami w centrum Damaszku. Swój udział zapowiedzieli między innymi: szefowa dyplomacji USA Madelaine Albright, król Jordanii Abdullah, prezydent Iranu Mohammad Chatami i przywódca Autonomii Palestyńskiej Jasser Arafat. Nie potwierdziły się natomiast zapowiedzi przyjazdu Władimira Putina. Moskwa poinformowała, że Rosję reprezentować będzie przewodniczący Dumy Gienadij Selezniow. W okresie żałoby flagi na wszystkich państwowych gmachach w kraju i placówkach dyplomatycznych za granicą będą opuszczone do połowy masztów. W telewizji i radiu, które zmienią program, odczytywany będzie Koran. O tydzień odłożono egzaminy do szkół średnich, które rozpoczęły się wczoraj. Hafez Al Assad zmarł wczoraj w wieku 69 lat, był jednym z najdłużej panujących przywódców na Bliskim Wschodzie. Według źródeł lekarskich Assad zmarł przed południem na zawał serca. Assad chorował już od dłuższego czasu. Co pewien czas pojawiały się wiadomości o pogorszeniu się stanu jego zdrowia. Pod koniec kwietnia doniesienia mówiły, że przeszedł zawał serca. Wcześniej nie wystąpił z tradycyjnym orędziem do narodu i nie pojawił się na uroczystościach dnia niepodległości. Już wtedy niektóre amerykańskie źródła spekulowały, że Assadowi zostało zaledwie kilka miesięcy życia. Między innymi dlatego Stany Zjednoczone naciskały na jak najszybsze wznowienie procesu pokojowego między Syrią a Izraelem. W pierwszych komentarzach po śmierci syryjskiego przywódcy pojawiają się dwa pytania - kto teraz w Syrii przejmie władzę i jak będzie wyglądała przyszłość bliskowschodniego procesu pokojowego. W Syrii panuje powszechne przekonanie, że jeśli nie Assad to nikt inny nie będzie w stanie zawrzeć pokoju z Izraelem. Assad był postrzegany jako jedyny człowiek, który był w stanie powiedzieć "nie" Izraelowi. Był bardzo konsekwentny, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy terytorialne. Był w stanie pójść na kompromis w sprawach zasobów wodnych, bezpieczeństwa a nawet normalizacji stosunków z Izraelem, jasno mówił jednak, że nie będzie kompromisu w sprawie spornych wzgórz Golan. Następcą Assada będzie jego syn Bashar. Syryjski parlament już podjął kroki by mu to umożliwić. Deputowani przyjęli poprawkę do konstytucji obniżającą minimalny wiek kandydata na prezydenta. Dotychczas musiał on mieć co najmniej czterdzieści lat - Bashar ma trzydzieści cztery. Konstytucja przewiduje również, że kandydat na prezydenta musi piastować wysokie regionalne stanowisko partyjne. Syn Assada takiej funkcji nie miał, jednak miała mu zostać przyznana podczas planowanego na przyszły tydzień nadzwyczajnego zjazdu rządzącej partii Baas. Posiedzenie parlamentu podczas którego mają zapaść ostateczne decyzje zaplanowano na dwudziesty piąty czerwca. Są już pierwsze komentarze. Stany Zjednoczone mają nadzieję, że śmierć Assada nie zahamuje procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Rzecznik Białego Domu zapewnił. że Ameryka będzie kontynuowała swe wysiłki w tym kierunku. Śmierć Asad skomentował już także Izrael. W pierwszym oficjalnym komentarzu rząd Izraela zaznaczył, że rozumie ból Syryjczyków po stracie prezydenta, podkreślając jednocześnie, że nie zrezygnuje z wysiłków na rzecz pokoju z Syrią, i będzie pracował z nowym przywódcą w Damaszku. Izraelskie władze wyraziły też zaniepokojenie, że w obecnej sytuacji może dojść do wzrostu napięcia na granicy z Libanem i Syrią.