Oświadczenie to pojawiło się w dzień po powtórnym przesłuchaniu Juszczenki, który przed wizytą w prokuraturze zapowiedział, że śledztwo wyjawi "parę nieprzyjemnych niespodzianek". Rzecznik Prokuratury Generalnej Jurij Bojczenko powiedział agencji Associated Press, że dotąd nie zidentyfikowano żadnego podejrzanego. Nieudana próba otrucia obecnego prezydenta Ukrainy miała miejsce we wrześniu 2004 roku, podczas kampanii prezydenckiej. Austriaccy lekarze orzekli później, że pogorszenie stanu zdrowia Juszczenki było spowodowane zatruciem dioksynami, czyli silnie toksycznymi związkami chemicznymi o działaniu rakotwórczym. Ślady ich działania widoczne są na twarzy prezydenta do dziś. Juszczenko utrzymuje, że wie, kto stoi za próbą otrucia go, lecz odmawia podania nazwisk - pisze AP. Eksperci uważają, że Juszczenko znalazł się w prokuraturze, by obalić spekulacje deputowanego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona Dawida Żwanii, który ostatnio twierdził, że Juszczenkę nie próbowano otruć, lecz przeszedł on zatrucie pokarmowe, które jego sztab wyborczy wykorzystał w celach politycznych. Żwaniję wezwano do prokuratury na przesłuchanie, lecz deputowany odmówił składania zeznań powołując się na swój immunitet parlamentarny. Powiedział, że śledztwo, które prowadzi prokuratura, przekształciło się w "show". Media zwracają uwagę, że Żwanija - dawny współpracownik prezydenta Ukrainy - obecnie pozostaje z nim w poważnym konflikcie. Prokuratura ukraińska ustaliła, że Juszczenko został zatruty dioksynami wyprodukowanymi w jednym z trzech laboratoriów - w Rosji, USA lub Wielkiej Brytanii.