Wśród nowych świętych jest 87 rodowitych Chińczyków, którzy zginęli za wiarę katolicką w różnych okresach chińskich dziejów, w latach 1648-1930, oraz 33 misjonarzy z różnych krajów, którzy pracowali i zginęli w tym kraju. Dzisiejsza uroczystość wywołała w stolicy Chin wiele kontrowersji. Władze tego kraju określiły kanonizację mianem prowokacji. Szczególne rozdrażnienie budzi u Chińczyków data ceremonii - dziś w "państwie środka" obchodzone jest święto narodowe, 51. rocznica utworzenia Chińskiej Republiki Ludowej. W homilii po ceremonii kanonizacji pierwszych 120 chińskich świętych papież Jan Paweł II odniósł się do polemik, które ta uroczystość wywołała w stosunkach chińsko- watykańskich. - Dzisiejsza uroczystość nie jest właściwym momentem, by formułować sąd nad tamtymi okresami w historii Chin, tym może i powinno zająć się inne zgromadzenie. Tą dzisiejszą proklamacją świętości chcemy tylko uznać w tych męczennikach przykład odwagi i umiejętności współistnienia dla nas wszystkich, chcemy podkreślić, że nowi święci są dowodem czci dla całego szlachetnego narodu chińskiego - powiedział Jan Paweł II. Papież powiedział, że jedynym celem kanonizowanych dzisiaj osób było służenie narodowi chińskiemu. "Nie zrobiliśmy nikomu nic złego" - Jan Paweł II przypomniał ostatnie słowa jednego z misjonarzy- włoskiego biskupa Franceso Fagolli, skazanego na śmierć przez chińskiego gubernatora. Odniósł się w ten sposób do zarzutów stawianych katolickim misjonarzom przez chińskie władze o wspieranie imperialistycznych mocarstw, które chciały zaprowadzić w Chinach swoje porządki - także religijne. Obecnie w Chinach do katolicyzmu przyznaje się 10 milionów obywateli. Około dwóch milionów należy do kontrolowanego przez państwo tak zwanego kościoła patriotycznego - nie uznają oni zwierzchnictwa Watykanu. Druga część wiernych działa w podziemiu.