Manifestujący wznosili transparenty: "Wasze są wojny, nasi umarli", "Pokój", "Aznar, z twojej winy wszyscy płacimy", "PP ukrywa informacje, żeby wygrać wybory" czy "Kto spowodował zamachy?". Tłum skandował: "Przed wyborami, chcemy znać prawdę", "Kłamcy", "Już to wiedzą w całej Europie", "Mordercy". Tłum zebrał się spontanicznie. Ludzie informowali się o demonstracji telefonicznie, mailami i SMS-ami. Demonstracje przebiegają spokojnie. Frekwencja w dzisiejszych wyborach w Hiszpanii należała do najwyższych w historii tego kraju. Media hiszpańskie informują, że na dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych ponad 63 proc. uprawnionych oddało głosy; to prawie 8 proc. więcej w porównaniu z frekwencją w wyborach z roku 2000. Sondaże exit-polls są rozbieżne - jedne przyznają zwycięstwo Partii Ludowej, inne - opozycyjnym socjalistom. Do zeszłego tygodnia Partia Ludowa premiera Jose Marii Aznara była zdecydowanym faworytem sondaży. Jednak po kolejnych sygnałach, że zamachów dokonali terroryści islamscy, wielu wyborców odwróciło się od konserwatystów Aznara. Uważają, że to zaangażowanie u boku USA w Iraku ściągnęło na Hiszpanię gniew fundamentalistów islamskich. Rząd niemal natychmiast przypisał odpowiedzialność za tragedię separatystom baskijskim z organizacji ETA. Potwierdzenie, że to oni dokonali zamachu, byłoby kolejnym argumentem za słusznością twardej i cieszącej się uznaniem wyborców polityki konserwatystów wobec ETA. Socjologowie przewidywali wysoką frekwencję, która ma być odzwierciedleniem napięcia, panującego w kraju i rozbudzenia uczuć patriotycznych po zamachach. Hiszpańska policja ma kasetę wideo z przyznaniem się Al-Kaidy do czwartkowych zamachów w Madrycie. Według nagrania, zamachy to odwet za współpracę Hiszpanii z USA oraz "zbrodnie w Iraku i Afganistanie. więcej na ten temat