Podczas 47. Światowego Forum Ekonomicznego w Davos szef polskiej dyplomacji wziął udział w panelu poświęconym bezpieczeństwu w Europie. W dyskusji udział wzięli też m.in. Wysoka przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Federica Mogherini oraz sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Pytany o aktualne wyzwania dla bezpieczeństwa Europy z perspektywy nowych krajów członkowskich UE i NATO Waszczykowski przekonywał, że kraje wschodniej części Europy czują się obecnie bezpieczniejsze w związku z decyzjami podjętymi na szczycie NATO w Warszawie w lipcu ub. roku, dotyczącymi m.in. stałej rotacyjnej obecności wojsk sojuszniczych w części krajów flanki wschodniej. - Po dołączeniu do NATO w 1999 r. przez wiele lat czuliśmy się członkami drugiej kategorii (...), ale od początku nowego roku czujemy nareszcie, że status bezpieczeństwa Polski i innych państw wschodniej części NATO jest coraz bliższy krajom zachodniej Europy - mówił. Pytany, czy w kontekście rosyjskich oskarżeń o prowokacyjny charakter postanowień NATO-wskich, rosyjskich zbrojeń w Kaliningradzie i ćwiczeń wojskowych nie martwi go groźba eskalacji konfliktu z Rosją, Waszczykowski odpowiedział: "Martwiłem się, kiedy rosyjskie agresywne działania nie spotykały się z żadną odpowiedzią". Zaznaczył, że postanowienia szczytu w Warszawie przewidywały zarówno odstraszanie, jak i dialog. - Teraz w rękach Rosji jest to, czy i w jakim stopniu skorzystają z tej możliwości - dodał. Podkreślił również, że siły NATO rozmieszczone na wschodniej flance nie są duże. - Stanowią po prostu wyraz determinacji Sojuszu, aby bronić swoich członków - nic więcej, nie może być mowy o agresywnej postawie ze strony Paktu - mówił. "Wysyłamy Rosji sygnał. Będziemy się bronić w razie potrzeby" - Sygnał, jaki wysyłamy Rosji, to: będziemy się bronić w razie potrzeby, ale jesteśmy też gotowi, aby wrócić do dialogu i współpracy pomiędzy Rosją a NATO i UE. Niestety oferty, jakie dajemy Putinowi, będą odrzucane, bo on potrzebuje wroga, kozła ofiarnego na użytek polityki wewnętrznej - przekonywał Waszczykowski. Nawiązując do ubiegłorocznego szczytu NATO, polski minister podkreślał znaczenie, jakie dla Polski i krajów jej regionu mają plany zacieśnienia współpracy pomiędzy Paktem Północnoatlantyckim a Unią Europejską i zakończenie "zamrożonego konfliktu" pomiędzy tymi instytucjami. - Przez lata mieliśmy do czynienia z sytuacją schizofreniczną, w której ci sami ministrowie tych samych krajów, odwiedzając Brukselę inaczej zachowywali się w siedzibach poszczególnych organizacji". Jak dodał, przez długi czas nie do pomyślenia było też, żeby "rozmawiać o UE w siedzibie NATO i vice versa". Na pogłębienie współpracy pomiędzy UE a NATO zwracała uwagę w swoich wystąpieniach również Mogherini. - W ostatnie siedem miesięcy zrobiliśmy w tej dziedzinie więcej niż przez poprzednie siedem lat - mówiła szefowa unijnej dyplomacji - ponieważ w końcu zrozumieliśmy - zarówno w Unii, jak i w NATO - że musimy pozbyć się duchów przeszłości i przenieść naszą uwagę na zagrożenia dnia dzisiejszego". Jednym z tematów dyskusji była przyszłość wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony UE. Mogherini podkreślała w tym kontekście, że w momencie wielkich zmian w światowej geopolityce "Europejczycy mogą być graczami o znaczeniu globalnym tylko poprzez UE". - Wiele słyszę o "utracie suwerenności" przez państwa. Dla mnie Unia to jedyny sposób, żeby ją odzyskać w świecie, który jest tak złożony i który się zmienia - dodała. Konieczność wyposażenia Unii w "nowy zestaw zdolności" Wysoka przedstawiciel mówiła też o konieczności wyposażenia Unii w "nowy zestaw zdolności", który z kolei wymaga wspólnych inwestycji - m.in. w projekty badawcze oraz europejski fundusz zbrojeniowy, który umożliwi integrację wydatków.- Wydatki krajów UE na zbrojenia wynoszą łącznie 50 proc. amerykańskich, ale uzyskujemy za nie jedynie 15 proc. produktu; wspólnie możemy osiągnąć znacznie więcej - argumentowała. Pytana, czy jeśli USA - zgodnie z zapowiedziami prezydenta elekta Donalda Trumpa - wycofają się z sankcji przeciwko Rosji, UE pójdzie tą samą drogą, Mogherini odparła: "Europejskie decyzje nie są podejmowane w Waszyngtonie, tylko w Brukseli albo w innym miejscu, gdzie spotykają się kraje członkowskie". - Nasze decyzje w sprawie sankcji wobec Rosji związane z aneksją Krymu albo agresją na Ukrainę będą zawsze oparte na przesłankach merytorycznych i stopniu implementacji porozumień mińskich (...) i nie będą zależne od decyzji podejmowanych gdzie indziej - mówiła. "Bez współpracy z USA wydarzyły się obie wojny światowe" Do słów Mogherini odniósł się z kolei szef MSZ Polski. - Zgadzam się z Federicą, że chcemy podejmować decyzje w gronie 28 krajów w Brukseli, chcemy utrzymać UE tak zjednoczoną, jak to możliwe, ale chcemy też unikać "schizofrenii" i chcemy utrzymania możliwie najsilniejszych relacji transatlantyckich - podkreślał. Argumentował, że o potrzebie współpracy z USA świadczy historia, bo w czasach osłabienia tej współpracy wydarzyły się m.in. obie wojny światowe oraz wojna bałkańska. - Bez Amerykanów nie jesteśmy też w stanie rozwiązać problemu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego - dodał Waszczykowski, nawiązując do podpisanych przez Rosję, Ukrainę, Niemcy i Francję porozumień mińskich. - Potrzebujemy Ameryki - podsumował. Polski minister wskazał też na niepowodzenie dotychczasowych inicjatyw mających na celu bardziej autonomiczną integrację Europy w dziedzinie bezpieczeństwa, które nie uwzględniały Ameryki. - Powinniśmy przypominać o tych złych doświadczeniach i przekonywać nową administrację USA- powiedział. - To nie będzie tylko administracja Trumpa, ale też administracja Republikanów, w której będą ludzie, których znamy od lat (...), jak Henry'ego Kissingera, z którym miałem okazję rozmawiać przed dwoma tygodniami w Nowym Jorku - podkreślił.