Jeśli on nie widzi, że to obóz zagłady, "a wy robicie z niego kierownika przedsiębiorstwa, to ja w ogóle was nie rozumiem" - mówił Łukaszenka podczas wtorkowej wizytacji państwowego kompleksu rolniczego Kupałowskoje. Wzburzony prezydent ocenił, że w gospodarstwie "nikt nigdy nie sprząta" i nie przebierając w słowach stwierdził, że krowy są brudne i zaniedbane. Oprócz tego, jak można przeczytać w relacji na stronie internetowej służby prasowej prezydenta, na podwórku również panował bałagan, wszędzie leżały porozrzucane narzędzia i złom. "Dookoła cmentarz i w środku, i na zewnątrz" - stwierdził Łukaszenka. Wizytacja zakończyła się dymisjami gubernatora, władz przedsiębiorstwa i innych urzędników. "Żebym miał na biurku listę wszystkich osób, które mi towarzyszyły. Oprócz gubernatora i innych byli jeszcze konkretni ludzie, którzy powinni byli za to odpowiadać" - mówił Łukaszenka, polecając wszczęcie postępowaań karnych za zaniedbania. "Wszystkich pod nóż" - dodał. Łukaszenka przed rozpoczęciem kariery politycznej był dyrektorem kołchozu i często podkreśla swoje przywiązanie do wsi i tradycji rolniczych. Telewizja państwowa często pokazuje, jak prezydent osobiście kopie kartofle lub jeździ traktorem. Goszczącego na Białorusi Stevena Seagala częstował marchewką prosto z grządki, a będąc w Mołdawii wraz z prezydentem Dodonem sadził kukurydzę. Niedawno podczas wizyty na Kremlu Łukaszenka podarował Władimirowi Putinowi cztery worki ziemniaków. Z Mińska Justyna Prus