A wszystko przez różne interpretacje wydarzeń sprzed 60 lat. Burzę wywołała niedawna wypowiedź prezydenta Rosji Władimira Putina, który bronił podpisania przez ZSRR paktu Ribbentrop-Mołotow. Według niego ZSRR podpisał pakt w celu zagwarantowania swoich interesów i swojego bezpieczeństwa na zachodnich granicach ZSRR. - Taka interpretacja była przyjmowana na dworze Stalina - mówi RMF historyk prof. Wojciech Roszkowski. - Cofamy się mniej więcej o 60 lat do interpretacji historii z najczarniejszej epoki stalinowskiej - dodaje. - To była to zmowa radziecko-niemiecka, a w dodatku ukryta pod pozorem układu o nieagresji. Tajny protokół dodatkowy w gruncie rzeczy zapowiadał podział Europy Wschodniej i stanowił zachętę dla Hitlera dla ataku na Polskę. W rezultacie tego ataku, agresji sowieckiej z 17 września, Polska została podzielona na dwie części - wyjaśnia Roszkowski. Jego zdaniem, na tę wypowiedź Putina Polska powinna oficjalnie zareagować, a prezydent Aleksander Kwaśniewski winien przemyśleć raz jeszcze swoją decyzję o wyjeździe na majowe moskiewskie obchody zakończenia II wojny światowej. Jednak prezydent Kwaśniewski postanowił jednak pojechać do Moskwy. - Chcemy, by mówić szczerze, otwarcie, o wdzięczności dla tych, którzy Europę wyzwoli od nazizmu, którzy swoją krwią okupili walkę z faszyzmem, a jednocześnie o politycznych konsekwencjach decyzji, które wtedy zapadły, które położyły się cieniem na losach wielu narodów europejskich, w tym na losach Litwinów, Łotyszy, Estończyków, a także i Polaków - mówi. - Uważamy, że uczciwe, otwarte mówienie o przeszłości może tylko budować dobrą przyszłość - podkreślił. - Chcemy jak najbliższej współpracy z Federacją Rosyjską, chcemy dobrego sąsiedztwa, chcemy wspólnie działać na rzecz bezpiecznej Europy w ramach współpracy między NATO a Federacją Rosyjską, cieszymy się ze współdziałania UE z Rosją - dodał polski prezydent. Prezydencki bojkot Moskwy Prezydenci Litwy i Estonii inaczej podchodzą do tej sprawy. Kraje nadbałtyckie, choć zależy im na dobrych stosunkach z Rosją, z którą mają nieuregulowane kwestie wspólnej granicy i problem rosyjskiej mniejszości, nie chcą godzić się z rosyjską interpretacją historii. Początkowo prezydenci Litwy, Łotwy i Estonii zamierzali zająć wspólne stanowisko w tej kwestii. Jednakże w styczniu prezydent Łotwy nieoczekiwanie poinformowała, że przyjęła zaproszenie Rosji. "Nie jesteśmy syjamskimi trojaczkami. (...) Jesteśmy trzema suwerennymi państwami. (...) Między nami nie ma umowy co do tego, co dla nas oznacza 9 maja" - powiedziała pani Vike-Freiberga. Prezydent Litwy Valdas Adamkus wyjaśniając motywy swojej decyzji, powiedział, że wojna dla Litwinów nie zakończyła się wraz z II wojną światową. Podkreślił, że Litwa poniosła po wojnie wielkie ofiary i dlatego postanowił pozostać na Litwie, by pamięć tych ofiar uczcić tu, gdzie zostały one pochowane. Jednocześnie Valdas Adamkus podkreślił, że jego decyzja nie zmienia stosunku Litwy wobec Rosji. Powiedział, że Litwa nadal chce dobrych stosunków z Rosją, w duchu demokracji. Prezydent Kwaśniewski wyraża zrozumienie dla tej postawy. Jak powiedział, "powojenna sytuacja Polski i krajów bałtyckich była inna; Polska wprawdzie nie korzystała z pełnej suwerenności, ale mogła działać jako podmiot prawa międzynarodowego". Trudna decyzja Kwaśniewskiego spotkała się, jak można było przewidzieć, z różnymi opiniami polskich polityków. Przedstawiciele lewicy ją popierają, podkreślając, że lepiej tam być i zabrać głos, niż skazywać się na opinię nieuleczalnych rusofobów. Prawica krytykuje prezydenta, oskarżając go, że jadąc do Moskwy przyjmuje jej punkt widzenia historii II wojny światowej. Według zagranicznej prasy polska odmowa uczestnictwa w obchodach rocznicy zakończenia II wojny światowej w Moskwie skomplikowałaby i tak nie najlepsze stosunki dwustronne między naszymi krajami, a także rzutowała na to jak jesteśmy postrzegani przez pozostałych członków Unii Europejskiej. Niedawne stanowisko Polski i jej poparcie dla ukraińskiej pomarańczowej rewolucji spowodowało rozdrażnienie i na Zachodzie i na Wschodzie. Zarówno Francja i Niemcy, jak i Rosja nie były zadowolone z polskiej i litewskiej aktywności w Kijowie. Europa Zachodnia nie zdaje sobie sprawy jakie emocje wywołują słowa Putina w krajach będących pod sowiecką dominacją. Ale ta wiedza się nie zwiększy, jeśli reprezentant Polski nie będzie obecny i nie przedstawi naszych racji podczas moskiewskich obchodów.