Większość uczestników skrzyknęła się w ciągu dnia za pośrednictwem Facebooka, ale byli też tacy, którzy przybyli do Parku Skaryszewskiego potrenować, a dołączyli do akcji spontanicznie. Wielka grupa w ciszy dwukrotnie okrążyła park, pokonując dystans 3,4 km. Aby podkreślić cel akcji, jeden z biegaczy dyktował tempo w ten sposób, aby na dystansie maratońskim uzyskać czas 4:08.00. Mniej więcej o tej porze, czyli w dwie godziny po najlepszych zawodnikach, wybuchły przy mecie w Bostonie dwie bomby. - Na ostatnich metrach padło hasło, żeby powalczyć, więc się trochę pościgaliśmy. Ale najważniejsze w tym wszystkim było, żeby uczcić pamięć ofiar ze Stanów Zjednoczonych i wyrazić w ten sposób solidarność z ich rodzinami - powiedział Kamil Potrzuski, 26-letni nauczyciel historii z Warszawy, który pierwszy minął symboliczną linię mety. Wśród biegaczy wyróżniali się startujący w białych koszulkach zawodnicy Warszawskiego Klubu Triathlonowego, jak się okazało, stanowiący grupę międzynarodową. - Biegło nas ponad 20. Zobaczyliśmy, że jest akcja solidarności z Bostonem, więc bez wahania przyłączyliśmy się - powiedział 43-letni Martin z Hamburga, który ożenił się z Polką i mieszka w Warszawie od 11 lat. W zamachu bombowym w Bostonie trzy osoby, w tym 8-letni chłopiec, a około 170 zostało rannych.