Turystyka porodowa, czyli przyjazdy cudzoziemskich kobiet do Stanów Zjednoczonych, aby tam począć dzieci, nie jest przestępstwem. Ponieważ potomstwo nabywa automatycznie prawa do obywatelstwa tego kraju, stało się to ostatnio przedmiotem bardziej wnikliwego zainteresowania amerykańskich władz. Podjęta w Kalifornii akcja wpisuje się w zaostrzone przez prezydenta Donalda Trumpa działania, zmierzające do położenia kresu nielegalnej imigracji. "Takie przypadki dotyczą szerokiej gamy programów przestępczych, które miały na celu przełamanie naszych praw imigracyjnych, praw pozwalających przyjmować zagranicznych gości, o ile jest to zgodne z ich intencjami, zadeklarowanymi przy wjeździe do kraju" - wyjaśnił Nick Hanna, prokurator USA na okręg Kalifornii Środkowej. Poród może stać się uzasadnionym powodem wizyty do Stanów Zjednoczonych np. ze względów medycznych. Należy jednak dostarczyć odpowiednie dokumenty oraz dowód zdolności do pokrycia wiążących się Z opieką kosztów. Zatajenie rzeczywistego celu przyjazdu może być potraktowane jako oszustwo wizowe. Nawet 60 tysięcy dzieci rocznie Z turystyki porodowej korzystają zwłaszcza zamożni Chińczycy z klasy średniej. Przybiera to zinstytucjonalizowany charakter. W Kalifornii powstają firmy, oferujące nielegalnie, za grubą opłatą, poszukiwane usługi. Władze amerykańskie nie prowadzą oficjalnych statystyk. Jak wynika z badań konserwatywnego ośrodka, Centrum Studiów nad Imigracją, w USA rodzi się w ten sposób rocznie blisko 36 tys. dzieci. Inne szacunki wskazują na 60 tys. Poczęte w wyniku turystyki porodowej dzieci nazywane są nieraz "kotwicowymi". Mają w przyszłości pomóc m.in. w sponsorowaniu rodziców i ułatwieniu im stałego pobytu w Ameryce. Do innych motywów zjawiska zalicza się łatwy dostęp do publicznej edukacji i opieki zdrowotnej. Czasem rodzicom chodzi o obejście polityki ChRL, zezwalającej małżeństwom tylko na dwójkę dzieci. Ze względu na nasilenie przyjazdów porodowych zaalarmowane amerykańskie służby graniczne zaostrzyły w ostatnich latach kontrole podejrzanych kobiet na lotniskach. Powtarzają się przypadki odmowy im wjazdu do kraju. Ponieważ zablokowanie nielegalnej imigracji stało się jednym z kluczowych elementów polityki Trumpa, turystyce porodowej przygląda się coraz bardziej wnikliwie administracja w Waszyngtonie. Prezydent chciałby doprowadzić do zlikwidowania zagwarantowanego 14. poprawką do konstytucji automatycznego prawa dzieci urodzonych w USA do amerykańskiego obywatelstwa. "USA Happy Baby" Zainteresowanie mediów w USA turystyką porodową wzmogło się w rezultacie pierwszych z tego powodu aresztowań trzech osób. Otrzymały one zarzut "spisku w celu popełnienia oszustw imigracyjnych, międzynarodowego prania pieniędzy i kradzieży tożsamości". Według ministerstwa sprawiedliwości USA właścicielka firmy "You Win USA" Dongyuan Li instruowała kobiety, jak przechytrzyć urzędników imigracyjnych i dotrzeć do Ameryki. Chinki płaciły od 40 do 80 tys. USD za pobyt w luksusowym apartamencie i koszty związane z porodem. W ciągu dwóch lat Li pobrała trzy miliony dolarów za obsługę ponad 500 klientów. Prowadzący "USA Happy Baby" Michael Wei Yueh Liu and Jing Dong obciążali klientów VIP kwotami do 100 tys. dolarów. W latach 2013-2014 otrzymali z Chin 3,4 mln. dolarów. Prokuratura federalna USA wystosowała oskarżenia także wobec 16 innych osób, które prawdopodobnie zbiegły za granicę. Były związane z firmami zajmującymi się turystyką porodową w południowej Kalifornii. Dochodzeniem objęta jest m.in. firma "Star Baby Care". Wierzchołek góry lodowej? Według mediów w USA wszczęte postępowanie jest tylko tylko wierzchołkiem góry lodowej. "Mówimy o trzech przypadkach w Los Angeles, podczas gdy jest ich prawdopodobnie 300" - ocenił w jednym z wywiadów Mark Zito, specjalny agent amerykańskiego urzędu imigracyjnego (ICE). Kobiety w ciąży przybywają, aby urodzić dzieci nie tylko do kontynentalnych Stanów Zjednoczonych. Jeżdżą m.in. na Hawaje lub Saipan, największą wyspę Marianów Północnych, będących terytorium zależnym USA. Urodzone tam dzieci także stają się automatycznie amerykańskimi obywatelami. Z pomocą potencjalnym klientkom przychodził specjalny program "You Win USA Vacation Services". Jak informował "Los Angeles Times" radzono im m.in., aby z masami turystów jechały najpierw do Honolulu i podały za miejsce docelowe Trump International Hotel. Stamtąd miały się udać do Los Angeles. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)