- Dałem z siebie wszystko, by wyjaśnić, że Europa nie ma wyboru: aby poradzić sobie ze Stanami Zjednoczonymi, Chinami czy Rosją, musi być większym organizmem - powiedział Lech Wałęsa po zakończeniu w piątek oficjalnej części wizyty w Dublinie. B. prezydent dodał, że w czasie spotkań przekonywał, iż do istnienia tego "organizmu" konieczne jest ratyfikowanie Traktatu Lizbońskiego. - I chyba wszystkich przekonałem. W konfrontacji bezpośredniej nikt nie był silniejszy - powiedział i zaznaczył, że ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego nie odbiera prawa do krytykowania niektórych zawartych w nim zapisów. Wałęsa dodał, że jednym z celów jego wizyty było ustalenie, dlaczego Irlandczycy są przeciwko Traktatowi. Jak stwierdził, doszedł do wniosku, że Irlandczycy "w większości nie lubią rządu". - A ponieważ rząd jest "za", to oni z przekory są "przeciwko" - powiedział b. prezydent. Jak mówił, w Irlandii jest silna kampania przeciwko ratyfikacji Traktatu. - Ktoś tu mocno finansuje, chcą przeszkadzać - powiedział b. prezydent i dodał, że aby przekonywać do Traktatu, jest gotów jeszcze raz przyjechać do Irlandii "na swój koszt". Kilka dni wcześniej Wałęsa przyznał, że jemu samemu Traktat Lizboński w wielu przypadkach "nie leży", ale - jego zdaniem - trzeba go przyjąć, a następnie poprawić. - Poprawić od środka, nie od zewnątrz - dodał wówczas Wałęsa. Jak poinformował Piotr Gulczyński, prezes Instytutu L. Wałęsy, b. prezydenta zaprosił do Irlandii lider proeuropejskiej irlandzkiej partii chrześcijańsko-demokratycznej Fine Gael, Enda Kenny. W piątek rano Wałęsa spotkał się z arcybiskupem Dublina Diarmuidem Marinem, potem odbyła się wspólna konferencja prasowa lidera Fine Gael i b. prezydenta RP, natomiast po południu Lech Wałęsa spotkał się z przedstawicielami związków zawodowych. Irlandzkie referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego odbędzie się 2 października. W poprzednim referendum ws. Traktatu, Irlandczycy odrzucili go większością 53,6 proc. głosów. Czytaj także: Wałęsa:Traktat Lizboński krokiem ku jedności Europy