Wałęsa przybył z kilkudniową wizytą do Waszyngtonu, by uczcić 30. rocznicę rozpoczęcia transformacji ustrojowej w Polsce. Po swoim wystąpieniu w podkomisji kontrolowanej przez Demokratów Izby Reprezentantów USA zostawił amerykańskim parlamentarzystom dokument, którego treść opublikował na Facebooku. "Dzisiaj w naszym kraju łamie się Konstytucję, uchwala się prawa, które podporządkowują rządzącym niezależne instytucje, ogranicza się i atakuje swobodną wymianę myśli" - napisał w dokumencie Wałęsa. Jego zdaniem obecny rząd w Warszawie "przeprowadził bezlitosne ataki na polskie sądownictwo i jego niezawisłość, wykorzystując narzędzia, które znamy z działania dyktatur w różnych częściach świata". Były przywódca Solidarności naruszeniem prawa nazwał m.in. "próbę przejęcia kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym", "połączenie funkcji prokuratora generalnego z funkcją ministra w rządzie RP, który może ingerować w działania prokuratorów", "zniszczenie Krajowej Rady Sądownictwa", "zmiany w Sądzie Najwyższym" oraz "instytucyjne ataki na niezależnych sędziów podejmowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości". Wałęsa stwierdził, że "jeśli nie będziemy uznawać wartości, a także nie będziemy mieli faktycznego poczucia, czym jest demokracja, populiści, którzy dzięki niej są w stanie zyskać władzę, mogą zniszczyć fundamenty demokracji w państwie". Wcześniej w podkomisji Izby Reprezentantów USA Wałęsa nie odnosił się bezpośrednio do sytuacji w Polsce. Mówił, że jego pokoleniu udało się, ale na horyzoncie powstała nowa "epoka słowa" - czas internetu i globalizacji. W jego ocenie okres ten jest dużo trudniejszy i gorszy od poprzedniego. Swoje wystąpienie - tak jak 30 lat temu przed połączonymi izbami dwóch izb parlamentu USA - zaczął od słów "My Naród".