Do zagrażającej życiu kobiety sytuacji doszło w Turcji w prowincji Giresun na północnym wschodzie kraju. Turcja. Fale porwały ją w głąb morza 41-latka została porwana przez silny prąd, który zniósł ją około trzy kilometry w głąb morza. Walka o życie z wyjątkowo dużymi falami trwała ponad siedem godzin. Kobieta starała się płynąć w stronę brzegu i ostatecznie się jej udało, ale okupiła to ogromnym wysiłkiem. Pływaczka wyznała w rozmowie z mediami, że to determinacja utrzymała ją przy życiu. CZYTAJ TEŻ: Z morza wyłowiono ciało 51-latka. Prokuratura bada sprawę W "Hurriet Daily News" czytamy, że poszkodowana zwróciła uwagę przede wszystkim na spokój i podkreśliła, że nie spanikowała. - Po prostu próbowałam płynąć, by dotrzeć do brzegu. W tej chwili skupiałam się tylko na dopłynięciu, nie czułam zmęczenia, pragnienia i głodu. Turcja. Siedem godzin walczyła z falami Feyza Alya Turan sama nie potrafiła wskazać, ile czasu zajęło jej pokonanie prądów i dotarcie na ląd. Gdy wyszła z wody była godzina 21. Zaraz po tym, jak pojawiła się na plaży, zaopiekowali się nią ratownicy, którzy zgromadzili się na brzegu. Wykonali podstawowe badania, a następnie zabrali wycieńczoną kobietę do szpitala. Jak ratownicy dowiedzieli się, że 41-latka jest w niebezpieczeństwie? Kobieta zostawiła swój telefon na plaży, a gdy przez dłuższy czas nie kontaktowała się z bliskimi, ci zaczęli do niej dzwonić. Telefon odebrali odpoczywający na plaży turyści. Kiedy zorientowali się w sytuacji, błyskawicznie powiadomili służby, oznajmiając, że poszkodowana najprawdopodobniej zaginęła w morzu. W akcji ratowniczej udział brali medycy i żandarmeria. Kobiecie udało się jednak samodzielnie dotrzeć na brzeg, zanim służby rozpoczęły poszukiwania w wodzie. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!