"Pobili go, zniszczyli wszystko na co się natknęli, nie pozwolili mu mówić, ani nie dali mu czasu na poinformowanie kogokolwiek" - powiedziała żona burmistrza Mitzy Caprilses Ledezma stacji radiowej Radio Union. Dodała, że "liczni" funkcjonariusze wywiadu wyważyli drzwi i zabrali Ledezmę z jego biura w biznesowej dzielnicy Caracas "bez nakazu aresztowania, jakby był psem". Wcześniej pojawiły się oskarżenia władz, że Ledezma był zaangażowany w spisek mający na celu obalenie prezydenta Nicolasa Maduro. Jako dowód cytowano dokument podpisany przez Ledezmę, w którym wzywał on do "narodowej zmiany". Potwierdził to sam Maduro, który oświadczył, że Ledezma "odpowie przed wenezuelskim wymiarem sprawiedliwości za wszystkie przestępstwa popełnione przeciwko pokojowi i bezpieczeństwu kraju oraz przeciwko jego konstytucji". Według agencji AFP, Maduro miał na myśli próbę zamachu stanu z 13 lutego. 59-letni Ledezma jest długoletnim politykiem opozycji. Był senatorem i zastępcą gubernatora okręgu Caracas. W 2009 r. wybrano go na burmistrza stolicy, w 2013 r. został wybrany ponownie na to stanowisko. Prezydent Maduro nazywał go "wampirem" i oskarżał o podżeganie do demonstracji antyrządowych wiosną ub. r. podczas których doszło do zamieszek i starć z policją. Zginęły wówczas 43 osoby. Jak informuje Associated Press, aresztowanie opozycyjnego polityka wywołało już spontaniczne protesty mieszkańców Caracas, którzy dawali wyraz swojemu sprzeciwowi rytmicznie trąbiąc klaksonami samochodów i uderzając w garnki w oknach mieszkań. Po zapadnięciu zmroku setki osób protestowało przed gmachem centrali wywiadu (Sebin). Zdaniem komentatorów, aresztowanie Ledezmy jedynie zwiększy napięcie w kraju i może doprowadzić do nowych wystąpień demonstrantów domagających się ustąpienia Maduro, którego popularność dramatycznie spada. Wenezuela od dłuższego czasu boryka się z recesją wywołaną m.in. spadkiem cen ropy naftowej. Występują coraz dotkliwsze braki w zaopatrzeniu ludności w podstawowe artykuły oraz przerwy w dostawach energii elektrycznej.