Premier Ghannuszi ogłosił w piątek wieczorem w oświadczeniu telewizyjnym, że przejmuje tymczasowo obowiązki prezydenta kraju. Poinformował, że prezydent Ben Ali jest czasowo niezdolny do wykonywania swoich obowiązków. Prezydent uciekł Ben Ali był drugim prezydentem Tunezji od czasu odzyskania przez ten kraj niepodległości w 1956 roku. Po raz ostatni zapewnił sobie reelekcję w 2009 roku, zdobywając 89,62 proc. głosów - odnotowuje BBC. Według niepotwierdzonych doniesień hiszpańskiego dziennika "El Pais" Ben Ali odleciał do Libii. Tymczasowy prezydent zapowiedział respektowanie konstytucji, przywrócenie stabilności kraju, przeprowadzenie reform politycznych, gospodarczych i społecznych. Zostaną one wprowadzone - zapewnił Ghannuszi - po konsultacjach z przedstawicielami wszystkich orientacji politycznych, partiami i gremiami obywatelskimi. Ludzie bratają się z żołnierzami, ale rząd zapowiada, że każe im strzelać Telewizje Al-Dżazira i Al-Arabija pokazały z centrum Tunisu sceny bratania się ludności z żołnierzami i policjantami. Wcześniej w piątek władze Tunezji ogłosiły wprowadzenie stanu wyjątkowego w związku z antyrządowymi zamieszkami. Godzina policyjna ma obowiązywać od godz. 18 do 6 rano. Rząd zapowiedział, że użyje wojska przeciwko protestującym, jeśli rozkazy sił bezpieczeństwa nie będą wykonywane. Wprowadzono też zakaz zgromadzeń powyżej trzech osób. Przestrzeń powietrzna nad Tunezją zamknięta Armia przejęła kontrolę nad lotniskiem w Tunisie. Zamknięta została przestrzeń powietrzna kraju. Aby załagodzić napięcia związane z zamieszkami i rozpędzaniem manifestacji, prezydent Ben Ali obiecał w czwartek, że ustąpi po zakończeniu kadencji, wygasającej w 2014 roku. Zapowiedział, że nie będzie się ubiegać o kolejną. Obiecał też demokratyzację kraju, zniesienie cenzury prasy i internetu oraz redukcję cen cukru, mleka i chleba. Jednak w piątek w stolicy i innych miastach wciąż trwały manifestacje przeciwko bezrobociu i warunkom życia, podczas których żądano natychmiastowego ustąpienia szefa państwa. Przed MSW w Tunisie około 8 tys. ludzi skandowało "Ben Ali, odejdź!" i "Ben Ali, zabójca!" Kiedy telewizja informowała o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, policja rozpędzała gazem łzawiącym wielką demonstrację w Tunisie, która trwała od rana do popołudnia, bez gwałtownych zajść. Zamieszki wybuchły w Tunezji miesiąc temu, kiedy policja zabrała - za brak licencji - wózek z owocami 26-letnimu bezrobotnemu. Mężczyzna dokonał sampospalenia; zmarł w rezultacie ciężkich oparzeń. Według władz od grudnia zginęły 23 osoby, według obrońców praw człowieka - 66. Premier Ghannuszi, cytowany przez oficjalną tunezyjską agencję TAP, powiedział, że prezydent Ben Ali postanowił "w ramach środków zapowiedzianych w czwartek rozwiązać rząd i ogłosić wybory parlamentarne w ciągu sześciu miesięcy". Dodał, że powierzono mu sformowanie nowego rządu. Ustępujący minister spraw zagranicznych Kamel Mordżani ocenił w piątek we francuskim radiu Europe 1 jako "wykonalne, a nawet naturalne" utworzenie w Tunezji rządu jedności narodowej. Główne tunezyjskie partie opozycyjne, zarówno legalne, jak i zdelegalizowane, które domagały się odejścia prezydenta Ben Alego, ogłosiły w piątek w Paryżu wspólną deklarację. Zapowiadają w niej ustanowienie rządu tymczasowego, który w ciągu najbliższych sześciu miesięcy zorganizuje wybory. Pod deklaracją podpisały się: Kongres na rzecz Republiki, Komunistyczna Partia Robotnicza, umiarkowany ruch islamski Ennahdha, Komitet na rzecz Poszanowania Swobód i Praw Człowieka oraz Postępowa Partia Demokratyczna (PDP), obecnie niereprezentowana w parlamencie. Jeszcze przed deklaracją premiera Ghannusziego agencje informowały, że część krajów, w tym USA, Francja i Wielka Brytania, odradza swoim obywatelom podróż do Tunezji. Francja podała, że w Tunezji przebywa obecnie 21-22 tys. Francuzów, z czego 15-16 tysięcy to osoby o podwójnym obywatelstwie. Polski MSZ w wydanym w piątek wieczorem komunikacie oświadczył, że w związku z wprowadzeniem w Tunezji stanu wyjątkowego "stanowczo odradza wyjazdy do tego kraju". Kategorycznie odradzamy Polakom w tej chwili wyjazd do Tunezji do czasu uspokojenia się sytuacji politycznej - oświadczył w piątek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Powiedział dziennikarzom, że obecnie w Tunezji znajduje się ok. 300 Polaków. "Apelujemy, aby nie opuszczali ośrodków wczasowych, gdzie się znajdują i gdzie jest bezpiecznie" - podkreślił minister. Mało wakacyjne filmy z Tunezji. Uwaga, drastyczne! "W Tunezji niebezpiecznie" Sytuacja w Tunezji wskazuje na to, że doszło do "powstania ludowego"; niepokoje w tym kraju mogą doprowadzić także do destabilizacji innych państw w regionie - ocenia prof. Janusz Danecki z Wydziału Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Zdaniem Daneckiego, po tym jak Tunezję opuścił prezydent, rząd, który także nie jest lubiany przez ludność, będzie chciał przywrócić porządek. A to - jak mówił - może grozić działaniami dyktatorskimi. W opinii Daneckiego, sytuacja w Tunezji jest niebezpieczna i trudno prorokować, co będzie dalej. Jego zdaniem, sytuacja w tym kraju może grozić destabilizacją w regionie. Jak zaznaczył, w sąsiedniej Algierii sytuacja również nie jest stabilna. "Są tam niepokoje i dość despotyczna władza prezydencka" - dodał. W jego opinii, przykład z Tunezji może się doprowadzić do niepokojów także w innych krajach. W Tunezji trwają niepokoje społeczne, których podłożem jest wysokie bezrobocie wśród ludzi młodych, korupcja oraz represyjny rząd. W piątek władze Tunezji ogłosiły wprowadzenie stanu wyjątkowego w związku z antyrządowymi zamieszkami. Jak podała miejscowa telewizja, władze zapowiedziały też, że użyją wojska przeciwko protestującym, jeśli rozkazy sił bezpieczeństwa nie będą wykonywane. Wieczorem w piątek media podały, że prezydent Zin el-Abdin Ben Ali opuścił Tunezję, a szef parlamentu tymczasowo przejął władzę. Z kolei Premier Tunezji Mohammed Ghannuszi ogłosił w wieczorem w oświadczeniu telewizyjnym, że przejmuje tymczasowo obowiązki prezydenta kraju. Poinformował, że prezydent Ben Ali jest czasowo niezdolny do wykonywania swoich obowiązków