W środę przed godz. 19 w Parlamencie Europejskim w Strasburgu rozpoczęła się debata o prawach kobiet w Polsce. "Poszanowanie praw kobiet i równość płci to jeden z podstawowych elementów integracji europejskiej, jednakże UE nie ma żadnych kompetencji, jeśli chodzi o politykę dotyczącą aborcji, i nie może interweniować w tego typu sprawach" - powiedziała na rozpoczęcie debaty unijna komisarz ds. sprawiedliwości i równouprawnienia płci Vera Jourova. Jak dodała, zgodnie z traktatami unijnymi sprawy dotyczące aborcji i opieki zdrowotnej leżą w gestii krajów członkowskich. "Chcę wyrazić nadzieję, że Polska nie zahamuje postępu w kwestii równości płci, a wręcz przeciwnie, zdoła jeszcze dalej posunąć do przodu to, czego dokonała w przeszłości" - powiedziała Jourova. Wśród ważnych osiągnięć wymieniła m.in. przedłużenie urlopu macierzyńskiego czy starania o zwiększenie udziału kobiet w życiu politycznym. Unijna komisarz wskazała jednocześnie, że te działania nie przyniosły jeszcze oczekiwanych efektów, szczególnie jeśli chodzi o sytuację kobiet na rynku pracy. "PE debatuje nad polską ustawą, której nie ma" "Państwo chcecie dyskutować o ustawie, której nie ma, i wypowiadać się w kwestiach, w których PE nie ma uprawnienia" - powiedziała europoseł PiS Jadwiga Wiśniewska w trakcie debaty PE. Jej zdaniem debata PE na temat sytuacji kobiet w Polsce jest szukaniem tematów zastępczych. Pytała, dlaczego PE nie dyskutował o sytuacji kobiet w Niemczech po wydarzeniach z nocy sylwestrowej, kiedy to doszło do napaści w Kolonii i innych miastach. Wiśniewska podkreśliła, że "Polska jako jeden z pierwszych krajów uznała prawa wyborcze kobiet". "W Polsce - według danych Eurostatu - mamy najmniejszą różnicę między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn, jeśli chodzi o średnie wynagrodzenie. Badania Agencji Praw Podstawowych w 2014 r. udowodniły, że liczba aktów przemocy wobec kobiet w Polsce, w tym gwałtów, jest jedna z najniższych w Europie" - dodała. Przypomniała, że obecny polski rząd wdrożył "dobry program wspierania rodzin", a Polska po raz trzeci od 1989 r. ma na czele rządu kobietę. Krytykowała polską opozycję, która - jej zdaniem - "uwielbia mówić źle o swojej ojczyźnie". "Wczoraj premier Beata Szydło po raz kolejny potwierdziła - może ta oszalała polska opozycja wreszcie usłyszy, odetka sobie uszy - że polski rząd nie prowadzi prac nad zmianą prawa w tym zakresie (aborcji - red.). Zdaje się, że oburza państwa to, że polscy obywatele wnieśli projekt w kwestii ochrony życia. Czy parlament unijny chciałby odebrać prawo obywatelom do obywatelskiej inicjatywy? Prawdy nie zakrzyczycie" - dodała Wiśniewska. Kudrycka: Kobiety nie są towarem do spłacania zobowiązań "Dziesiątki tysięcy Polek wyszło w poniedziałek z transparentami na ulice. Silne, solidarne, nieprzejednane. Ten czarny masz poruszył świat, poruszył też PE, bo nie był tylko sprzeciwem wobec okrutnego projektu ustawy o aborcji, któremu zielone światło dał PiS, przyjmując go w Sejmie. Już dziś ze strachu chcą się z tego wycofać" - mówiła europosłanka PO Barbara Kudrycka podczas debaty o prawach kobiet w Parlamencie Europejskim. Jak zaznaczyła, marsz Polek był wołaniem o godność, wolność i prawo wyboru oraz życie w europejskim nowoczesnym kraju. "Zwracam się do rządzących w Polsce - macie serca z kamienia. Kobiety nie są towarem do spłaty waszych wyborczych zobowiązań. Nie macie prawa zmuszać kobiet do podjęcia decyzji innej niż sama czuje, że rozstrzygnie to we własnym sumieniu, szczególnie, gdy ciąża zagraża jej życiu lub jest spowodowana gwałtem" - podkreślała europosłanka. Polskie aktywistki przysłuchują się debacie Dyskusji eurodeptowanych przysłuchuje się kilkadziesiąt ubranych na czarno polskich aktywistek, które organizowały protesty przeciwko zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Niektóre z nich krzyczały przed rozpoczęciem debaty: "Wspierajcie polskie kobiety". Inicjatywa debaty europarlamentu to pokłosie decyzji Sejmu, który zdecydował, że będzie pracował nad projektem komitetu "Stop aborcji" przewidującym niemal całkowity zakaz przerywania ciąży. Posłowie odrzucili natomiast projekt liberalizujący przepisy aborcyjne przygotowany przez komitet "Ratujmy kobiety". Kontrowersje w propozycji, nad którą pracuje parlament, wywołuje zwłaszcza zapis przewidujący odpowiedzialność karną dla każdego, kto powoduje śmierć dziecka poczętego. Nowością w tym projekcie - w stosunku do wcześniejszych prób zaostrzenia ustawy dotyczącej aborcji - jest karanie kobiet, które poddadzą się aborcji. Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka opowiedziała się w środę wieczorem za odrzuceniem tego projektu.