Europosłowie po raz pierwszy dyskutowali w środę w Strasburgu nad przedstawionym 4 maja przez Komisję Europejską planem reformy zasad azylowych. Plan ten ma na celu bardziej sprawiedliwe rozłożenie między kraje UE ciężarów związanych z presją migracyjną. Zgodnie z propozycją KE za rozpatrzenie wniosku o azyl nadal będzie odpowiedzialny ten kraj, w którym uchodźca przekroczy granicę Unii (jest to obecnie obowiązujący system dubliński), ale w przypadku znacznego napływu migrantów automatycznie uruchamiany będzie system relokacji uchodźców do innych państw unijnych. Kraje niechętne przyjmowaniu uchodźców w ramach tej relokacji będą mogły się z tego wykupić, płacąc 250 tysięcy euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. "Będzie to system bardziej skuteczny i bardziej sprawiedliwy" - przekonywał w europarlamencie wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans. "Chodzi o to, by zrodziła się solidarność wśród państw członkowskich" - mówił z kolei komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos. Zdaniem przedstawicielki największej w PE frakcji chadeckiej Roberty Metsoli z Malty propozycja KE to "krok we właściwym kierunku". "Pozwoli to pokazać, że kraje frontowe nie będą musiały borykać się w samotności z problemem presji migracyjnej" - oceniła. Skrytykowała jednak proponowaną możliwość wykupienia się z obowiązku relokacji przez kraje, które nie chcą przyjmować uchodźców. "To prowokacyjne rozwiązanie - oceniła. - Solidarność nie może być koncepcją, z której można się wykupić". Także liberałowie oceniają, że plan KE to punkt wyjścia do negocjacji, które powinny doprowadzić do wzmocnienia reformy polityki azylowej. "Mam nadzieję, że stworzymy solidny europejski system azylu, który będzie miał szacunek obywateli, a jednocześnie zapewni ochronę ludziom, którzy uciekają przed prześladowaniem i wojną" - powiedziała liberalna europosłanka ze Szwecji Cecilia Wikstroem. Z kolei zdaniem socjalistów propozycja KE nie idzie dość daleko, bo celem reformy unijnych zasad azylowych powinno być całkowite odejście od systemu dublińskiego, w którym największe ciężary w sytuacji napływu migrantów ponoszą kraje położone przy zewnętrznych granicach Unii. "Mam wrażenie, że reagujemy tylko na symptomy, a nie na źródła problemu - mówiła Słowenka Tanja Fajon. - Potrzebujemy systemu, który oparty będzie na rzeczywistej solidarności państw członkowskich". Hiszpański socjaldemokrata Juan Fernando Lopez Aguilar przekonywał, że potrzebny jest "wspólny europejski system azylowy", zamiast "liftingu" zasad dublińskich. Podobne stanowisko zaprezentowała grupa Zjednoczonej Lewicy Europejskiej. "System dubliński już umarł, ale próbuje się go reanimować za pomocą jakiegoś +mechanizmu korekcyjnego+. To naiwność" - oceniła Niemka Cornelia Ernst. Jej zdaniem uchodźcy nie mogą być traktowani "jak przedmioty, które można przerzucać" do innych krajów. Również zdaniem Zielonych nie wolno lekceważyć woli samych uchodźców, którzy musza mieć możliwość zintegrowania się ze społeczeństwem kraju pobytu i mieć kontakt z własną społecznością. UE powinna wsłuchać się w głos organizacji takich jak Urząd Wysokiego Komisarza ONZ. ds. uchodźców (UNHCR) - przekonywała brytyjska Zielona Jean Lambert. Tymczasem zdaniem Europejskich Konserwatystów i Reformatorów plan Komisji idzie zbyt daleko, bo proponuje automatyczną relokację uchodźców między państwa członkowskie. Propozycja wykupu z tego obowiązku za 250 tysięcy euro "to raczej kara niż alternatywa" - ocenił brytyjski konserwatysta Timothy Kirkhope. Europoseł PiS Marek Jurek (również z frakcji EKR) ocenił, że "solidarność nie polega na zrzucaniu na innych odpowiedzialności za własną nieodpowiedzialność polityczną". "Ogromna część odpowiedzialności za obecny kryzys migracyjny spada na Komisję Europejską, na autorów tych nieodpowiedzialnych wezwań, na czele z przewodniczącym (Jean-Claude'em) Junckerem, który zapowiadał otwarcie dróg, legalizację nielegalnej imigracji" - powiedział Jurek. "Teraz obserwujemy, jak próbuje się obwinić za skutki tej polityki te państwa, które mają odwagę się jej przeciwstawiać" - ocenił europoseł PiS, dodając, że autorzy tej polityki, wraz z przewodniczącym Junckerem, "powinni odejść". Anna Widzyk