Paryski ratusz wypowiedział walkę zaśmiecaniu miasta przez palaczy. Zgaszenie papierosa na chodniku będzie odtąd karane grzywną, tak jak teraz karze się za niesprzątanie odchodów po swoim psie czy oddawanie moczu na ulicy. Władze miejskie przyznają, że problemem Paryża jest niedostateczna liczba "wygaszaczy" do papierosów, doczepianych do ulicznych koszy na śmieci. Takich urządzeń jest do tej pory w stolicy tylko 2 tys. Ratusz obiecuje, że - aby wykorzenić plagę rzucania niedopałków na trotuary - do końca tego roku zainstaluje od 10 do 15 tys. nowych wygaszaczy. Docelowo mają być w nie wyposażone wszystkie paryskie uliczne śmietniki. "Będziemy karać grzywnami dopiero po zainstalowaniu znacznej liczby wygaszaczy" - zapewnił zastępca mera Paryża Francois Dagnaud. Dodał, że już jednak teraz paryżanie powinni "wyrobić w sobie nowy odruch i nie rzucać niczego na ziemię". Zdaniem wicemera, także przedsiębiorstwa i administracja publiczna powinny włączyć się w tę walkę, umieszczając popielniczki przy wejściu do swoich budynków. Ratusz argumentuje, że niedopałki nie tylko szpecą pejzaż metropolii, ale też zwiększają zanieczyszczenie środowiska, gdyż rozkładają się bardzo powoli i w rezultacie zatruwają miejskie wody. Dziennik "Le Figaro" zwraca uwagę, że od momentu gdy we Francji w 2008 roku zakazano palenia w miejscach publicznych, w tym w barach i restauracjach, ulice miast zamieniły się w "gigantyczne popielniczki pod gołym niebem". Według statystyki paryskiego ratusza, co roku służby oczyszczania miasta zbierają z ulic około 315 ton niedopałków, co odpowiada około 350 milionów rzucanych "petów". Niewiadomą pozostaje, czy ściganie tego wykroczenia będzie bardziej skuteczne niż walka z ulicznymi psimi odchodami, na które wciąż narzekają mieszkańcy stolicy Francji. Według oficjalnych danych w pierwszym półroczu ubiegłego roku w Paryżu ukarano grzywnami za zanieczyszczenie miasta około 12 tys. osób.