Zdaniem przewodniczącego BKA Joerga Zierckego, zagrożenie terroryzmem islamskim w Niemczech jest "realne jak nigdy dotąd". Powołuje się przy tym na liczbę dochodzeń dotyczących islamskiego ekstremizmu na terytorium Niemiec, która od 2001 roku stale wzrasta. Obecnie toczą się 352 tego typu sprawy. Władze Niemiec zaklasyfikowały też 131 muzułmanów przebywających w tym kraju jako "podżegaczy" do terroryzmu. Agencja Associated Press odnotowuje, że według opublikowanych ostatnio raportów wzrostowi islamskiego ekstremizmu będą towarzyszyć nasilające się postawy ksenofobiczne. W badaniu przeprowadzonym przez Fundację im. Friedricha Eberta - organizację działającą na rzecz demokracji - 58 proc. respondentów opowiedziało się za znacznym ograniczeniem prawa muzułmanów do praktykowania swojej religii w Niemczech. Liczba osób zgadzających się ze stwierdzeniem: "Nie lubię Arabów" wzrosła z 44 proc. badanych w 2003 roku do 55 proc. w tym roku. Debata na temat imigrantów ożywiła się w Niemczech po tym, jak były członek zarządu Banku Centralnego RFN i polityk SPD Thilo Sarrazin opublikował w sierpniu książkę, w której oskarża muzułmańską mniejszość o zaniżanie poziomu inteligencji niemieckiego społeczeństwa. Według Sarrazina, "żadna inna grupa imigrantów (...) nie jest tak mocno kojarzona z roszczeniami pomocy społecznej i z przestępczością". Sarrazin musiał zrezygnować z posady w Bundesbanku, ale jego poglądy okazały się popularne, a sondaże dowiodły, że większość Niemców zgadza się z wieloma opiniami wyrażonymi w jego książce. Dodatkowo lider bawarskiej CSU (siostrzanej partii CDU), Horst Seehofer, powiedział niedawno, że staje się oczywiste, iż imigranci z innych kultur, jak Turcja i kraje arabskie, mają większe trudności z integracją. Do debaty włączyła się również kanclerz Angela Merkel, która kilka dni później, na konferencji w Poczdamie, przyznała, że próby stworzenia w Niemczech społeczeństwa wielokulturowego zdecydowanie zawiodły.