Pracownicy zarządów miejskich zieleni ruszyli uzbrojeni w specjalistyczne urządzenia, by usunąć z dębów wiszące "kiście" gąsienic, których jadowite włoski są groźne dla ludzi i zwierząt. Priorytetem są przedszkola i place zabaw. Niemieccy leśnicy twierdzą, że inwazja gąsienic korowódki dębówki w miastach spowodowana jest ociepleniem klimatu. Ich naturalnym środowiskiem są lasy dębowe. Na przełomie czerwca i lipca korowódki dębówki powinny były przeobrazić się w motyle - nadal jednak tkwią z fazie gąsienic. Korowódki dębówki lubią ciepło, a ten rok, jak i poprzedni, jest wyjątkowo ciepłe. "Tagesblatt" pisze, że choć nie powinny występować na północ od Niziny Północnoniemieckiej, dziś są w Berlinie oraz miastach Brandenburgii, Saksonii, Badenii-Wirtembergii, czy Północnej Westfalii. Kłębowiska gąsienic zwisają z dębów w parkach i na cmentarzach, ale ostatnio jest ich tak dużo, że - jak pisze Suddeutsche Zeitung - trzeba było zamknąć pola namiotowe, kempingi, baseny a nawet szkoły w Dortmundzie. W Wolfsburgu z powodu plagi odwołano maraton biegowy. Gąsienice mają bowiem parzące włoski. Wydzielana przez nich toksyna może podrażnić skórę, wywołać wymioty, a nawet ataki astmy. Tylko w ciągu jednego tygodnia do okulistów kliniki uniwersyteckiej w Münster zgłosiło się sześciu pacjentów, którym parzące włoski dostały się do oczu. Po festynie sportowym w Mülheim do szpitala trafiło 9 dzieci. Lekarze zalecają po spacerach przeczesać włosy albo wytrzepać koszulkę, by sprawdzić, czy spadająca z drzewa gąsienica nie dostała się pod kołnierz. Specjaliści uspokajają, jeszcze góra dwa tygodnie i gąsienice przekształcą się w motyle.