W centrum Bejrutu, na placu Męczennika, zgromadziło się około pięciu tysięcy osób, które chciały przedrzeć się przez blokadę ustawioną na ulicy prowadzącej w stronę parlamentu. Demonstranci skandowali: "Odejdźcie, jesteście mordercami" i "Ludzie chcą upadku reżimu". Funkcjonariusze policji użyli gazu łzawiącego. Demonstranci domagają się pociągnięcia do odpowiedzialności winnych za wtorkową eksplozję, w której zginęły co najmniej 154 osoby i ponad 5 tys. zostało rannych. Potężna eksplozja We wtorek późnym popołudniem (4 sierpnia) w porcie w Bejrucie doszło do wybuchu, który zniszczył dużą część miasta. Jako przyczynę tragedii władze libańskie podały prace spawalnicze w składach, gdzie trzymano 2750 ton saletry amonowej (azotanu amonu), skonfiskowanej przez władze w 2014 r. Na miejscu tragedii ratownicy cały czas przeszukują gruzowisko, żeby znaleźć osoby, które przeżyły eksplozję. Wybuch był tak potężny, że całkowicie zniszczył ogromny port i uszkodził połowę budynków w mieście. "Przeżyłem wojnę, ale czegoś takiego nigdy nie widziałem. Bogu dzięki, że żyję, a moje straty są jedynie materialne" - mówi Hekmat, właściciel jednej z piekarni.