W Kolorado żyje około 10 tys. niedźwiedzi. W tym roku <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-pogoda,tId,93486" title="pogoda" target="_blank">pogoda</a> uszczupliła znacząco ich żerowiska. Późną wiosną przymrozki zniszczyły jagody, które są podstawą diety wszystkożernych misiów. Potem w suchym i gorącym lipcu wyschła górska roślinność, zmuszając niedźwiedzie do szukania żywności na niższych wysokościach i w ludzkich siedzibach. Zgodnie z przepisami niedźwiedź przyłapany na żerowaniu w pobliżu ludzkich siedzib musi zostać uśpiony, oznakowany i zawieziony z powrotem w góry. Przepisy nakazują odstrzał misiów przyłapanych na recydywie. "Problemem nie są niedźwiedzie, które rzeczywiście pozwalają się karmić, lecz sposób, w jaki zachowują się ludzie - powiedział rzecznik wydziału ochrony przyrody stanu Kolorado Tyler Baskfield. - Ludzie zostawiają otwarte kontenery na śmieci, wyrzucają na dwór resztki karmy dla swoich domowych zwierząt. Niedźwiedzia może także przyciągnąć zapach grilla". W innych stanach na zachodzie USA również meldowano o większej liczbie kłopotów z niedźwiedziami. W Nowym Meksyku dwie osoby zostały pogryzione - na szczęście niegroźnie - przez niedźwiedzie, które wlazły do namiotu, a z okolic jeziora Tahoe w Kalifornii i Nevadzie donoszono o częstszych niż zwykle przypadkach niedźwiedzi odwiedzających górskie chatki i domy. Późnym latem i jesienią niedźwiedzie żerują intensywnie i pochłaniają po 20 tys. kalorii dziennie, przygotowując się do zimowego snu. Niedźwiedzice uczą młode, gdzie znaleźć pokarm, włącznie z siedzibami ludzi. W ten sposób mogą rosnąć kolejne pokolenia niedźwiedzi przyzwyczajonych do żerowania w pobliżu ludzi - powiedział Tyler Baskfield. "Niedźwiedź karmiony przez ludzi to martwy niedźwiedź" - dodał.