Partie opozycyjne, która nie zgadzały się na projekt ustawy zaproponowany przez rządzącą większość, nie uczestniczyły w głosowaniu. Przed północą (godz. 23 czasu polskiego) na Majdanie Niepodległości przemówili liderzy opozycji, którzy poinformowali zgromadzonych pod sceną ludzi o decyzji Rady Najwyższej Ukrainy. Kilka tysięcy manifestantów przyjęło informację ze spokojem. O północy odśpiewali ukraiński hymn. Spokojnie było również na ul. Hruszewskiego prowadzącej do dzielnicy rządowej, gdzie gromadzą się bardziej radykalni demonstranci. W późnych godzinach nocnych przy barykadach czuwało ok. 100 demonstrantów. Podzieleni na małe, kilkuosobowe grupki grzali się przy ogniu rozpalonym w metalowych beczkach. Naprzeciwko nich stał 100-osobowy oddział milicji, który po północy został wzmocniony kolejnymi funkcjonariuszami. Projekt ustawy o amnestii autorstwa polityka rządzącej Partii Regionów Ukrainy Ihora Mirosznyczenki w liczącym 450 osób parlamencie poparło 232 posłów. W czasie głosowania z ław opozycyjnych słychać było głosy oburzenia. Ustawa przewiduje, że amnestia wejdzie w życie dopiero wtedy, gdy protestujący opuszczą budynki rządowe i będzie obowiązywała tylko przez 15 dni od chwili opuszczenia tych budynków. Na te warunki nie zgadza się opozycja. 400 hrywien za 8 godzin demonstracji Do Kijowa wciąż przyjeżdżają ludzie, którzy chcą wesprzeć protestujących. Część z nich - po odpoczynku w rodzinnych domach - przybywa do miasta kolejny raz, by zastąpić tych, którzy protestują od dawna. Mówią, że mają pełne wsparcie rodzin, oczekujących zwycięstwa i zmiany władzy. Argumentują, że nie chcą żyć w kraju, gdzie władza oszukuje i okrada obywateli.Z walki nie rezygnują również zwolennicy rządzącej Partii Regionów. Oni także przyjeżdżają do stolicy, by manifestować na ulicach. Twierdzą, że opozycjoniści sieją zamęt, palą opony i przeszkadzają żyć spokojnym mieszkańcom. Niektórzy z nich domagają się nawet zaostrzenia prawa. Część przyznaje, że została po prostu wynajęta. Stawka za udział w ośmiogodzinnej demonstracji wynosi około 400 hrywien, czyli niecałe 150 złotych.