Jak podkreśla IBC w opublikowanym we wtorek raporcie rocznym, wzrost liczby zabitych świadczy o tym, że rebeliantom wciąż zależy na przeprowadzaniu dużych zamachów bombowych. W tym roku dokonywano co najmniej jednego takiego zamachu miesięcznie. Zazwyczaj ich celem były siły bezpieczeństwa, przedstawiciele władz lub szyici. Najkrwawszym dniem roku 2012 był 9 września, kiedy w serii zamachów bombowych zginęło ponad 100 ludzi. "2012 jest pierwszym rokiem od 2009, kiedy liczba ofiar wzrosła - pisze IBC w oświadczeniu. - W sumie ostatnie dowody wskazują na to, że kraj pozostaje w stanie tlącej się wojny, która niewiele się zmieniła od 2009 roku, z niewysokim codziennym poziomem przemocy od czasu do czasu podkreślanym przez znaczące zamachy mające na celu zabicie dużej liczby ludzi". Jak pisze Reuters, tarcia między szyitami, Kurdami i sunnitami w irackim rządzie przybierają na sile. W rok po wycofaniu się z kraju amerykańskich żołnierzy napięcia wyznaniowe, spory wewnątrzterytorialne i o ropę między etnicznymi Arabami a Kurdami są również coraz bardziej widoczne, co utrudnia naprawianie szkód po latach konfliktu. Napięcia międzywyznaniowe nasiliła też w całym regionie wojna domowa w sąsiedniej Syrii. Jak podaje IBC, obecnie z danych organizacji wynika, że od kierowanej przez USA inwazji w 2003 roku, która doprowadziła do obalenia reżimu Saddama Husajna, w Iraku zginęło od 110 937 do 121 227 cywili.