Przymusowe małżeństwa - w odróżnieniu od zaaranżowanych związków - często są powodem samobójstw wśród młodych ludzi. Zwykło się mawiać, że odbierają sobie życie w imię honoru. Brytyjskie stowarzyszenie Forced Marriage Unit, zajmujące się osobami, które zostały zmuszone do zawarcia związku małżeńskiego, zostało założone w 2005 roku. Każdego roku rozwiązuje około 300 przypadków - ale jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jak podaje FMU, 65 proc. znanych przypadków dotyczy Pakistanu, 25 proc. - Bangladeszu, nieco mniej - Indii. Zazwyczaj najbardziej poszkodowane są osoby w wieku 15-24. Często są zmuszane do poślubienia spokrewnionego mężczyzny lub kobiety w kraju, w którym się nie wychowywały. Wszystko to odbywa się pod ogromną psychiczną presją ze strony krewnych. Bunt może zakończyć się wyklęciem z rodziny. Ok. 30 proc. przypadków dotyczy chłopców w wieku 10 lat. Tzw. "izzat", czyli honor, niszczy życie młodych ludzi, którzy właśnie przez wzgląd na honor i z obawy przed reakcją rodziny, boją się zerwać zaręczyny. Rehman urodził się w Birmingham, w pakistańskiej rodzinie. Gdy skończył 10 lat, zabrano go do Pakistanu, żeby zaręczył się ze swoją pięcioletnią kuzynką. - Myślałem, że to rodzinna impreza - powiedział. - Było mnóstwo jedzenia, pieniądze, prezenty. Obok mnie siedziała pięcioletnia dziewczynka ubrana w tradycyjny, ale odświętny strój - dodał. - Dziecko, które ma 10 lat, nie do końca wie, co się dzieje. Nie wiedziałem, że się zaręczyłem. To był pierwszy krok do życiowego horroru, z jakim przyszło mi później walczyć - powiedział Imran. - Gdy skończyłem 15 lat, moja siostra pokazała mi zdjęcia i wtedy się zorientowałem, że to nie była rodzinna impreza, ale moje własne zaręczyny. Byłem załamany - dodał. - Moja matka zaznaczyła, że w imię "izzat" muszę poślubić swoją narzeczoną i że nie mam wyboru. Imran nie zgodził się na takie wyjście. Jednocześnie złamał zasady i tradycję. Kilka lat później, kiedy jego bardziej ugodowa siostra pojechała do Pakistanu by wziąć ślub z mężczyzną, którego wybrała jej rodzina, 17-letni wówczas Imran pospieszył z pomocą. Został jednak uprowadzony i przewieziono go do wioski w północno-wschodniej części Pakistanu, gdzie zaczął się jego koszmar. - Obudziłem się o piątej rano. Byłem związany. Dostałem tabletkę i herbatę - wspomina Imran. - Mój szwagier powiedział, że muszę wstawać. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że odurzono mnie narkotykami - dodał. Gdy odzyskał przytomność, zorientował się, że wywieziono go do odległej wioski. Miał związane nogi i ręce. - Zacząłem ich obrzucać angielskimi wyzwiskami, pamiętam, że kłóciłem się z nimi. Mój szwagier przeprosił, że tak się stało, ale powiedział, że robi to z polecenia mojej matki - wspomina Imran. Rehman był więziony w wiosce przez 15 dni. Pomógł mu stamtąd uciec 9-letni chłopczyk, z którym się zaprzyjaźnił. Po tym, jak dziecko pomogło mu się uwolnić, zaczął uciekać. Tylko w ten sposób mógł uratować swoje życie. - Półtorej godziny biegłem do najbliższej drogi. Moje stopy były całe zakrwawione, ponieważ zabrano mi buty. Wsiadłem w pierwszy autobus - mówi. W ten sposób Imran dotarł do bardziej cywilizowanej części Pakistanu. Tam spotkał się z siostrą, która dała mu jego paszport. Wrócił do Birmingham. Zanim skończył 24 lata, został ponownie zmuszony do małżeństwa. Tym razem jego matka zaznaczyła, że jest ciężko chora. Jeśli umrze, będzie to wina Imrana. Miał 5 dni na wzięcie ślubu. - Byłem załamany. Pojechałem do Pakistanu i wziąłem ślub z dziewczyną, która siedziała obok mnie na zdjęciach sprzed lat. W pierwszą noc powiedziałem jej, że zostałem do tego zmuszony. Nie mogła w to uwierzyć - mówi Imran. Wrócił do Wielkiej Brytanii i w ciągu roku rozwiódł się ze swoją żoną. Rodzina wyrzekła się go, żeby zachować honor. Imran Rehman pracuje obecnie w Karma Nirvana w Derby. Pracują tam również inni uchodźcy, ofiary "izzat". Po paru latach Imran spotkał się ze swoją matką, która stwierdziła, że to, co wtedy mu zrobiła było złe, ale wtedy uważała, że jest to najlepsze wyjście z sytuacji. Coraz więcej mężczyzn, którzy padli ofiarą przymusowych małżeństw, przerywa milczenie. "Izzat" przestaje być tabu, a ofiary szukają wsparcia i pomocy. - Nie jest łatwo o tym mówić. Oczekują od ciebie, żebyś był mężczyzną i nie mówił o swoich problemach. Zwierzyłem się tylko czterem najbliższym osobom- mówi Imran. Wielka Brytania traktuje takie praktyki jako złamanie praw człowieka i psychiczne znęcanie się nad człowiekiem.