- Czy on się komuś podoba czy nie, to ma mniejsze znaczenie - podkreślił szef rządu na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. - Ten polski punkt widzenia nie musi być obowiązujący dla wszystkich na świecie, ale Polska ma prawo do swojej pamięci, do swojej interpretacji tych wydarzeń i tego prawa na pewno nikt nas nie pozbawi - oświadczył. Jak dodał, teraz ze strony rosyjskiej możemy mieć do czynienia ze sprzecznymi sygnałami, ale - zdaniem premiera - "strona polska nie powinna dać się sprowokować". - Przeciwnie, powinniśmy działać na rzecz dobrej współpracy, mimo tego że pamięć historyczna w Rosji i w Polsce są różne, to widać nie tylko po politykach, ale także po opiniach publicznych w Polsce i w Rosji - mówił. Premier podkreślił, że w stosunkach polsko-rosyjskich musimy nastawić się na pewien "proces". Jak zaznaczył, nikt dzisiaj nie ma złudzeń, że obecność premiera Rosji Władimira Putina 1 września na Westerplatte oraz rozmowy premierów Polski i Rosji i przedstawicieli obu rządów tego dnia mogą rozstrzygnąć "coś raz na zawsze". Tusk poinformował, że zwrócił się do prezydenta z zaproszeniem na uroczystości rocznicowe 1 września. - Uznałem, że 1 września i charakter tej rocznicy każe nam jednolicie demonstrować polskie stanowisko - podkreślił. Premier zapowiedział, że tego dnia będą razem z Lechem Kaczyńskim o godz. 4.45 na Westerplatte, następnie prezydent ma otworzyć popołudniową część rocznicowych uroczystości, w której będą brali udział zagraniczni goście. - Obaj jesteśmy przekonani, że te uroczystości powinny służyć jak największemu prestiżowi Polski, powinny zaprezentować nasz polski historyczny punkt widzenia, ale powinny także służyć coraz lepszym relacjom z sąsiadami - oświadczył Tusk. - Jestem przekonany, że prezydent Lech Kaczyński postara się także z tego zadania, jakie sobie nałożyliśmy, podobnie jak i ja, dobrze wywiązać - mówił premier. Dodał, że kolejność pozostałych przemówień polityków nie jest jeszcze ustalona. Zaznaczył też, że nie należy się spodziewać "jakiś sensacji w wystąpieniach naszych gości". - Kto przyjeżdża 1 września do Gdańska, aby uczcić ten tragiczny moment w naszej historii, ten nie może mieć wątpliwości, kto w czasie II wojny światowej był ofiarą, a kto był katem. Fakt, że będą obecni ci przywódcy (Angela Merkel i Władimir Putin), jest gestem znaczącym. Czy ten gest zostanie zepsuty innymi gestami - zobaczymy - mówił Tusk. Na pytanie o wspólne oświadczenie przewodniczących episkopatów Polski i Niemiec w związku z rocznicą wybuchu II wojny światowej premier odpowiedział, że jeszcze go nie czytał, ale samo oświadczenie ocenił jako "fakt pozytywny". Dodał też, że w przededniu 1 września relacje, także historyczne, polsko-niemieckie wydają się "mniej kłopotliwe czy kontrowersyjne niż polsko-rosyjskie". Pytany o reprezentację USA na obchodach wybuchu wojny Tusk podkreślił, że "ze strony niektórych państw reprezentacje nie będą na najwyższym szczeblu". - Dotyczy to także Stanów Zjednoczonych - dodał. W ocenie szefa rządu, Polska stoi dzisiaj przed trudnym wyzwaniem: z jednej strony twardo i stanowczo bronić polskiej pamięci, skłaniać naszych partnerów, sąsiadów do budowania relacji "osadzonych na prawdzie" tak, by interpretacje tej prawdy nie były tak rozbieżne, jak są dzisiaj, a z drugiej - budować coraz lepsze relacje między Polską a Rosją. - Dylemat rzeczywiście dość diabelski, ale my tego dylematu nie przekreślimy, tylko musimy go rozwiązać - oświadczył premier. - Nie zgodzimy się na to, aby odwrócić się plecami do przeszłości po to, żeby wybrać lepszą przyszłość, bo chociaż głównym zadaniem mojego rządu jest budowa dobrych relacji między Polską a sąsiadami, to cechuje nas przekonanie, że te dobre relacje będę możliwe wtedy, kiedy będą wyrastały z takiego świadomego i uczciwego przeżywania tej wspólnej, bardzo trudnej przeszłości - mówił Tusk. - Nie jest dobrym wyborem wybór przyszłości i odwrócenie się od przeszłości, ale nie jest także dobrym sposobem zanurzenie się w przeszłości i używanie pamięci historycznej przeciwko sąsiadom czy wspólnej przyszłości - zaznaczył. Premier zapowiedział, że Polska będzie adekwatnie, stanowczo i odpowiedzialnie działać wtedy, kiedy gdziekolwiek na świecie naruszane będzie dobre imię Polski albo podważana będzie ewidentna prawda historyczna. Jednocześnie ocenił, że polski rząd nie powinien angażować się w polemikę z materiałami publicystycznymi czy komentarzami, nawet - jak powiedział - tak "niemądrymi i niesprawiedliwymi" jak te, które ostatnio pojawiły się w rosyjskich mediach. - Źle by się stało, gdyby w Polsce premier, ministrowie reagowali na tego typu zaczepki. Jeśli będzie stanowisko albo opinia rządu rosyjskiego niezgodna z prawdą, albo z naszymi odczuciami, z całą pewnością rząd na odpowiednim szczeblu zareaguje - zapewnił premier. Jak dodał, strona polska podjęła w tej sprawie działania na niższych szczeblach. Zdaniem Tuska, jest bardzo prawdopodobne, że w związku z tym w tej samej rosyjskiej telewizji pojawią się polscy komentatorzy i historycy, po to - jak mówił szef rządu - "by polski głos był słyszany także w Rosji". W sobotę rosyjska państwowa telewizja informacyjna Wiesti pokazała film dokumentalny "Sekrety tajnych protokołów", w którym zarzucono Polsce sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem przeciwko ZSRR poprzez podpisanie w 1934 r. polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Właśnie to - zdaniem autora filmu - było jedną z przyczyn zawarcia w 1939 r. paktu Ribbentrop-Mołotow. Z kolei we wtorek szef biura prasowego SWR Siergiej Iwanow powiedział, że Rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego ma zamiar przedstawić przed 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej odtajnione dokumenty, które weszły do zbioru pod roboczym tytułem "Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1935-45". Według niego, w książce będzie poruszony szereg aktualnych i obecnie kwestii, jak np. to, "czy można było rozwiązać problem bezpieczeństwa zbiorowego przed wtargnięciem Wehrmachtu do Polski i dlaczego tak się nie stało lub co przeszkodziło przywódcom politycznym tamtych czasów podjąć niezbędne działania w celu sformowania koalicji antyhitlerowskiej". Iwanow podkreślił, że nie są to czcze pytania, zwłaszcza, jak powiedział, "wobec prób rewizji historii drugiej wojny światowej i jej wyników, narzucenia pokoleniom XXI wieku tendencyjnych interpretacji tej historii".