Obama, który rozpoczął swą europejską podróż od Warszawy, uda się w środę po południu do Brukseli, gdzie weźmie udział w szczycie G7, a dzień później wyleci do Paryża. Prezydent Francji Francois Hollande przyjmie Obamę na prywatnej kolacji w czwartek wieczorem, a w piątek obaj wezmą udział w obchodach 70. rocznicy desantu aliantów w Normandii. Amerykański prezydent powiedział w Warszawie, że będzie prosił Kongres o zatwierdzenie 1 mld dolarów na wsparcie sojuszników Stanów Zjednoczonych. Biały Dom wydał zaś komunikat, w którym wyjaśnia, że inicjatywa ta będzie zrealizowana "kosztem innych priorytetów dotyczących obronności (USA), jak np. zwrot ku rejonowi Azji - Pacyfiku". Podróż prezydenta do Europy to element stałych konsultacji z naszymi sojusznikami - podaje Biały Dom. Podczas czterodniowej podróży do Europy Obama będzie też starał się zapewnić partnerów z NATO, że relacje Waszyngtonu z Moskwą nie mogą "niepostrzeżenie wrócić do normy". Podróż do Polski, Belgii i Francji to wyzwanie dla nowej polityki zagranicznej prezydenta, gdyż Obama zastanie "Europę, jaka nie istniała kilka miesięcy temu. Jej granice zmieniła inwazja Rosjan i aneksja Krymu, a oczekiwania (partnerów USA) dotyczące gwarancji bezpieczeństwa są większe niż te, którym USA mogą sprostać" - napisał tygodnik "Time". "Są też granice konsensu, który może zbudować Obama" - zauważa Brookings Institution, przypominając, że w Warszawie prezydent rozmawiał z przywódcami Bułgarii, Chorwacji, Czech, Estonii, Węgier, Litwy, Łotwy, Rumunii i Słowacji, a w Brukseli spotka się z pozostałymi sześcioma liderami najbardziej uprzemysłowionych krajów świata z grupy G7 (Stany Zjednoczone, Japonia, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy i Kanada.) Wypracowanie wspólnego stanowiska będzie sporym wyzwaniem - komentuje ośrodek analityczny Stratfor. Zwraca uwagę, że oczekiwania krajów Europy Wschodniej wobec USA są wysokie, ale też niespójne i zadaniem Obamy na przyszłość jest inspirowanie bliższego aliansu tych państw. W Brukseli, gdzie rozmawiać będą przedstawiciele G7, Obama chce "zademonstrować zdolność (G7) do kształtowania światowej opinii publicznej i izolowania Rosji" - jak powiedział sam prezydent przed odlotem do Europy. USA chcą, by jego sojusznicy zwiększali naciski na Moskwę, ponieważ mimo pewnych oznak uspokojenia sytuacji na Ukrainie, Rosja - w opinii USA - nie zrobiła wystarczająco wiele, by załagodzić napięcia. Według przedstawicieli administracji Obamy, którzy rozmawiali z agencją AP, nałożenie kolejnych sankcji na Rosję może okazać się konieczne, a prezydent Obama będzie chciał też dowieść podczas spotkania G7 w Brukseli, że Zachód tworzy jednolity front w konfrontacji z Rosją. Jednak niektóre oficjalne wydarzenia, w których uczestniczyć będzie Obama, jak obchody 70. rocznicy desantu aliantów w Normandii, podają w wątpliwość wspólną wolę izolowania Rosji, ponieważ w uroczystościach tych weźmie udział prezydent Rosji Władimir Putin. Spotka się on też z prezydentem Hollande'em. Biały Dom poinformował, że żadne spotkanie z rosyjskim prezydentem nie jest przewidziane w kalendarzu Obamy. Nie sposób jednak wykluczyć, czy dwaj przywódcy nie zetkną się podczas oficjalnych obchodów - zastrzegła amerykańska administracja. "Putin nie jest już wprawdzie gospodarzem G7, ale jeżeli może pojechać do Normandii razem ze wszystkimi (przywódcami), to zmniejsza to pozory izolacji" Rosji, którym USA i UE grożą Putinowi - powiedział były ambasador USA na Ukrainie i ekspert Brookings Institution Steven Pifer, przypominając, że początkowo spotkanie państw najwyżej uprzemysłowionych miało się odbyć w Petersburgu. Rozmówcy AP podkreślają, że pojawienie się rosyjskiego prezydenta we Francji nie oznacza "normalizacji" stosunków Zachodu z Rosją. Faktem jest jednak, że spotkanie Putina z Hollande'em to pierwsze jego bezpośrednie rozmowy z zachodnim przywódcą, odkąd rozpoczął się kryzys na Ukrainie. Jak komentuje AFP, podróż Obamy do Europy w tym tygodniu może mieć przełomowe znaczenie dla Ukrainy. Według waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) rozmowy przeprowadzone w Europie pozwolą prezydentowi zmodyfikować politykę zagraniczną, której głównym założeniem był do niedawna tzw. zwrot ku Azji. Teraz Obama musi wypracować politykę zagraniczna obliczoną na Eurazję - pisze Andrew Kuchins z CSIS. Biały Dom podkreśla zaś, że prócz woli prowadzenia konsultacji ze swymi sojusznikami, której wyrazem jest podróż prezydenta do Europy, również "obecność (sił) USA w tym regionie, a zwłaszcza w Europie Środkowej i Wschodniej jest koniecznym i właściwym wyrazem poparcia dla naszych aliantów, którzy znacząco i odważnie wsparli nasze operacje w Afganistanie i innych miejscach".