Według doniesień portalu, pumę widziano w sobotę w miejscowości Żeliv w kraju Wysoczyna, w niedzielę miała już być dalej na południowy wschód w rezerwacie Żdarskie Wierchy. Tam trzy, niezależne od siebie informacje o zwierzęciu pochodziły z nieodległych od siebie miejscowości. Pumę "znikająca we mgle" widziała kobieta. Wezwani policjanci orzekli, że nie są w stanie przesądzić czy ślady, które znaleźli świadczą o obecności drapieżnika. Policja, a także przedstawiciele władz lokalnych zaapelowali o ostrożność i niezbliżanie się do zwierzęcia, a także o kontakt na linię alarmową. Mieszkańcy, których w rejonie Żdarskich Wierchów nie ma wielu, zostali poinformowani o zagrożeniu telefonicznie, przez SMS a także wiejski radiowęzeł. Media napisały, że pierwsze informacje o pojawieniu się drapieżnego kota na południu Czech pochodzą z połowy kwietnia, ale władze zostały zaalarmowane dopiero przed trzema tygodniami. Nie wiadomo, w jaki sposób zwierzę znalazło się na wolności. Policjanci sprawdzili, że nie mogło uciec z żadnej znanej władzom hodowli. Specjaliści są zdania, że przemieszczanie się drapieżnika nie jest niczym nadzwyczajnym. "Tak się zachowuje, gdy szuka dla siebie terytorium" - powiedział dziennikarzom dyrektor ogrodu zoologicznego w Igławie Jan Vaszak. Jego zdaniem, puma jest w stanie poradzić sobie na wolności, czego dowodem jest jej wędrówka. W sobotę widział ją naczelnik gminy Żeliv Miroslav Buniata, któremu pozwoliła się zbliżyć, a później uciekła. Buniata jest myśliwym, zna zwierzęta i jest przekonany, że nie pomylił pumy z żadnym z gatunków, które mieszkają w okolicznych lasach i na polach. Z Pragi Piotr Górecki