W cieniu negocjacji Trump-Xi. Świat czeka "długofalowe zderzenie"
To nie koniec rywalizacji USA-Chiny. Trump komentuje rozmowy z Xi Jinpingiem z zadowoleniem, ale jednocześnie przygotowuje się do kolejnego rozdania w grze z Pekinem. Chińczycy podobnie. Mają całą strategię "ucieczki" od dolara. - Wiedzą, że zderzenie będzie trwałe - mówi Interii prof. Bogdan Góralczyk.

Spotkanie Donalda Trumpa i Xi Jinpinga w Busan zakończyło się po niecałych dwóch godzinach. Prezydent USA wraca do Waszyngtonu po niemal tygodniu spędzonym w Azji. Na pokładzie Air Force One powiedział dziennikarzom, że "rozwiązał" kwestię handlu metalami ziem rzadkich. Jednocześnie ogłosił, że Stany Zjednoczone obniżą cła na chińskie towary. Pekin będzie również prowadził dalsze rozmowy o dostępie do zaawansowanych układów scalonych z USA.
Chińczycy potrzebowali obniżenia ceł, bo te blokowały ich rozwój gospodarczy oraz rozwiązywanie problemów związanych z bezrobociem wśród młodych i rynkiem mieszkaniowym. Amerykański przemysł jest silnie uzależniony od importu metali ziem rzadkich, wykorzystywanych do produkcji samochodów elektrycznych, elektroniki i w przemyśle wojskowych. Dlatego kiedy Chiny zwiększyły kontrolę na ich eksportem, Amerykanie musieli negocjować.
"Chiny zagrały jak wielkie mocarstwo"
- Chiny po raz pierwszy, i to jest nowość, zagrały jak wielkie mocarstwo i pokazały, że mają bardzo mocne, silne karty - mówi Interii prof. Bogdan Góralczyk, były dyplomata, politolog i sinolog. Zaznacza również, że pozycja negocjacyjna Pekinu nie wynika wyłącznie z kontroli krytycznych surowców.
- Oprócz tego Chiny prowadzą w skali światowej w kategorii produkcji towarowej. To 33 proc., co trzeci produkt na świecie jest made in China. Stany Zjednoczone są drugie, ale dają tylko około 14 proc. produkcji. To zupełnie inny wymiar. Dlatego i Biden, i teraz Trump chcą, żeby produkcja wracała do Stanów Zjednoczonych - dodaje prof. Góralczyk.
Do tego Chiny w ogromnym stopniu kontrolują, szczególnie w handlu z Europą, produkcję leków. Odpowiadają za produkcję około 90 proc. składników medykamentów na europejskim rynku.
Juan i chińska strategia. Coraz dalej od USA
Na razie wojna handlowa Chin i USA kończy się porozumieniem, ale obie strony w ostatnich dniach i tygodniach podjęły działania, które mają przygotować je na przyszłe starcia.
Zanim Trump poleciał do Azji, podpisał umowę z Australią, która zakłada między innymi dostawy metali ziem rzadkich. Później memorandum w tej samej sprawie prezydent USA podpisał z Japonią oraz mniejszymi państwami. Stany Zjednoczone budują możliwości, które w przyszłości mają sprawić, że chińska blokada krytycznych surowców będzie nieskuteczna. Dodajmy, że strategię dywersyfikacji dostaw metali ziem rzadkich kilka dni temu ogłosiła również Unia Europejska.
Chiny po raz pierwszy, i to jest nowość, zagrały jak wielkie mocarstwo i pokazały, że mają bardzo mocne, silne karty
Jednak budowa skutecznych łańcuchów dostaw surowców zajmie lata, a Chiny pozostają liderem wydobycia i przetwarzania rzadkich pierwiastków.
Co więcej, Pekin prowadzi cały wachlarz działań, które mają zmniejszyć zależność od amerykańskiej gospodarki i waluty. Chińczycy przede wszystkim wzmacniają pozycję juana.
Od miesięcy Chiny zachęcają państwa grupy BRICS do rozliczeń we własnym systemie płatności bankowych. Zamiast wielowalutowego SWIFT, korzystają z systemu CIPS i rozliczeń w juanach, co przyszłości może dać Pekinowi niezależność od zachodnich sankcji na system bankowy.
Chiny chcą też zmiany w płatnościach na rynku naftowym, gdzie dominuje tzw. petrodolar. W tym przypadku również namawiają do wykorzystywania ich waluty.
Chińska polityka wzmocnienia juana przynosi zauważalne rezultaty. W tym tygodniu, po raz pierwszy w historii, Indonezja wyemitowała obligacje denominowane w juanach. Będą notowane na giełdzie w Singapurze i mają przyciągnąć przede wszystkim chińskich inwestorów. Pekin stawia również na większą integracją z państwami swojego regionu.
Dzień po tym, jak Trump opuścił Malezję, Chiny podpisały z blokiem państw Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) nową umowę o wolnym handlu. Większa wymiana handlowa ma przeciwdziałać skutkom ceł nakładanych przez administrację Donalda Trumpa.
"Zderzenie będzie trwałe". Konfrontacja USA i Chin
W szerszej perspektywie Chiny chcą jak najbardziej uniezależnić się od dolara. Działania wzmacniające juana i wykorzystanie go w płatnościach z partnerami mają ograniczyć wpływ USA na chińską gospodarkę. - Robią to z Rosją, państwami BRICS, Globalnym Południem. Chiny mają rezerwy walutowe o wartości 3,3 bln dolarów, czyli więcej niż trzy polskie PKB. Do niedawna, początku 2024 roku, jedna trzecia rezerw była w amerykańskich dolarach. Teraz w dolarach jest już tylko połowa z tego. Świadomie uciekają od amerykańskiego dolara - podkreśla prof. Góralczyk.
- Chińczycy wiedzą, że zderzenie jest strukturalne, długofalowe i cokolwiek panowie prezydenci nie uzgodnią, to i tak zderzenie będzie trwałe, bo jest to zderzenie gospodarcze, biznesowe, handlowe, ale przede wszystkim technologiczne i geostrategiczne, bo wchodzi w to Tajwan - mówi nam prof. Góralczyk.
Z kolei dr Łukasz Gołota z UW wskazuje, że obecnie wielkim problemem dla Zachodu stał się dostęp do chipów, które wywołują zagrożenia dla linii produkcyjnych. - Taki konflikt będzie instrumentem wojny technologicznej - przyznaje.
- Jest zupełnie nowy fenomen, który jeszcze niezupełnie pojmujemy, że Chiny wyrosły na potęgę technologiczną. Samochody elektryczne, zielona energia, panele solarne, turbiny wiatrowe, funkcjonujących pięćdziesiąt kilka reaktorów jądrowych, 38 w budowie. Podczas gdy my od lat 70. nie możemy zbudować jednego. To pokazuje, że jesteśmy w zupełnie innych światach - komentuje Bogdan Góralczyk.
Jakub Krzywiecki
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl











