Sprawa domniemanych zabójstw w domu Haut de la Garenne była szeroko opisywana w mediach, które ochrzciły placówkę "domem horroru". Początkowo śledztwo dotyczyło znęcania się nad wychowankami, ale w lutym tego roku policja poinformowała o znalezieniu na miejscu ludzkich szczątków, w tym mlecznych zębów i fragmentów kości. Na środowej konferencji prasowej detektywi podali, że doniesienia o znalezionych w domu rzekomych dowodach, wskazujących, że wychowankowie mogli być tam mordowani i grzebani, były nietrafne. Według policji znalezione na miejscu kości miały kilkaset lat, przy czym najstarsze pochodziły z 1470 roku, a domniemany fragment czaszki może być orzechem kokosowym sprzed ponad 150 lat. - Żałujemy, że tak się stało - powiedział o wycieku błędnych informacji zastępca komendanta policji na wyspie Jersey David Warcup. - W tej chwili oceniamy, że wyniki ekspertyz sądowych nie wskazują, by w Haut de la Garenne doszło do morderstw dzieci lub innych osób - wyjaśnił. Warcup dodał, że nie ma doniesień o żadnych zaginionych, nie postawiono żadnych zarzutów o morderstwo i nikt nie jest o nie podejrzany. Kontynuowane będzie natomiast śledztwo w sprawie molestowania dzieci w domu na Jersey. Ponad sto osób twierdziło, że było torturowanych i molestowanych seksualnie w Haut de la Garenne, zamkniętym w 1986 roku. Do tej pory o przestępstwa seksualne oskarżono w tej sprawie trzy osoby. Kilka godzin po konferencji media podały, że zawieszony w obowiązkach został komendant policji Jersey Graham Power.