Jeden z kątów lokalu przyozdobiono balonami. Goście dostali po Big Macu, porcji frytek i coca-coli. Przygrywała muzyka z głośników typowa dla tej restauracji. Menadżer restauracji powiedział dziennikarzom, że cały personel lokalu myślał, że to głupi żart, gdy odebrał telefon z prośbą o rezerwację miejsc na wesele. Jedynym chyba plusem tego przyjęcia był rachunek, wyniósł 100 funtów. W innych warunkach para młoda musiałaby zapłacić około 100 razy tyle. Sprawą zainteresował się brytyjski korespondent RMF FM. Posłuchaj jego relacji: